Strona:Fiodor Dostojewski - Sen wujaszka (Z kronik miasta Mordasowa).pdf/186

Ta strona została przepisana.

łem zrozumieć tych powodów, któreś ty podnosiła, prosząc o odłożenie ślubu, dręczyłem cię, tyranizowałem, dokuczałem ci, złościłem się i doszło wkońcu do tego, że rzuciłem ci groźbę, iż wyzyskam ten twój list. Ja nawet nie byłem podły w tej chwili; byłem poprostu marnym człowiekiem. O, jakże ty musiałaś wtedy mną gardzić. Nie, dobrze, że umieram! Dobrze się, stało, żeś ty nie wyszła za mnie zamąż! Jabym był niczego nie zrozumiał z twych poświęceń, byłbym cię dręczył, znęcał się nad tobą za naszą biedę; przeszłyby lata, — ale jak! — Możebym cię był nawet znienawidził, jako zawadę w życiu. A tak lepiej! Teraz, w każdym razie, gorzkie łzy moje oczyściły serce we mnie. Ach, Zineczko, kochaj mnie choć trochę tak, jak mnie dawniej kochałaś! Bodaj w tej ostatniej godzinie... Przecie ja wiem, że nie jestem godny twej miłości, ale... ale... o, ty mój aniele!
W całym tym czasie, gdy mówił, Zina, sama łkając rzewnie, kilkakrotnie próbowała go powstrzymać. Lecz on nie zważał na nią, męczyło go pragnienie wypowiedzenia się, więc mówił dalej, chociaż z trudem, dysząc ciężko ochrypłym, zdławionym głosem.
— Gdybyś mnie był nie spotkał i nie pokochał, to byłbyś żył! — rzekła Zina. — Ach, czemu, czemu myśmy się spotkali!
— Nie, przyjaciółko moja, nie dręcz się wyrzutami, że ja umieram, — odpowiedział chory. — Wszystkiemu ja sam jestem winien! Ileż tu było samolubstwa! Romantyki! Czy tobie, Zino, opowiadano szczegółowo moją głupią historję? Widzisz, był tu przed trzema laty pewien więzień, oskarżony, zbrodniarz i morderca; gdy jednak miała go spotkać kara, okazał się bardzo nędznym i małodusznym człowiekiem. Wiedząc, że ciężko chorego nie wyprowadza się pod szubienicę, postarał się o wino, namoczył w niem bakunu i wypił. Dostał