Strona:Fiodor Dostojewski - Sen wujaszka (Z kronik miasta Mordasowa).pdf/189

Ta strona została przepisana.

białe kwiecie, wszędzie wokół nas pyszniło się uroczyste święto, nasze święto... A teraz! Popatrz!
I biedny wskazał wyschłą ręką na zamarzłe, matowe okienko.
Potem ujął ręce Ziny, przycisnął je do swych oczu i gorzko, gorzko zapłakał. Płacz ten rozrywał prawie schorowaną pierś.
I przez cały dzień męczył się, smęcił i płakał.
Zina pocieszała go, jak mogła, lecz dusza jej cierpiała śmiertelnie. Mówiła mu, że nie zapomni go i że nigdy nikogo tak nie umiłuje, jak jego kochała. On wierzył jej słowom, uśmiechał się. całował jej ręce, lecz wspomnienia przeszłości tylko kłuły i szarpały mu duszę. Tak przeszedł cały dzień.
Tymczasem przerażona Marja Aleksandrówna dziesięć razy posyłała po Zinę, błagała ją, by wracała do domu i nie gubiła siebie już na zawsze w opinji ogółu. Wkońcu, gdy się już ściemniło, straciwszy prawie głowę z przerażenia, postanowiła osobiście udać się do Ziny. Wywoławszy córkę do drugiego pokoju, Marja Aleksandrówna na kolanach niemal błagała ją, by „oddaliła ten ostatni i najgorszy sztylet od jej serca“. Zina wyszła ku niej chora; głowa jej gorzała. Słuchała i nie rozumiała słów matki. Marja Aleksandrówna odeszła wkońcu zrozpaczona, bo Zina postanowiła przebyć noc w domu chorego.
Całą noc nie odchodziła od jego łoża. Lecz męki chorego wzmagały się coraz bardziej. Nastał jeszcze i dzień, lecz nie było już nadziei, że męczennik go przeżyje. Stara matka była jak obłąkana, chodziła jakgdyby niczego nie pojmując, podawała synowi lekarstwa, których on nie chciał przyjmować. Agonja jego długo się przeciągała. Nie mógł już mówić, i tylko jakieś chrapliwe dźwięki bez związku wyrywały się z jego piersi. Do ostatniej minuty patrzył ciągle na Zinę, ciągle szu-