Strona:Fiodor Dostojewski - Sen wujaszka (Z kronik miasta Mordasowa).pdf/192

Ta strona została przepisana.

konsyljum wszystkich mordasowskich lekarzy. Zaproszenia do nich rozesłano w języku łacińskim. Lecz mimo łacina, książę zupełnie stracił już przytomność, majaczył w malignie, błagał Kaliksta Stanisławicza, by mu zaśpiewał jaki romans. Mówił o jakichś perukach; czasami jakgdyby się czegoś lękał, krzyczał. Lekarze orzekli, że skutkiem mordasowskiej gościnności książę nabawił się zapalenia żołądka, które jakimś sposobem przeszło (prawdopodobnie, po drodze) do głowy. Nie wykluczali także pewnego wstrząsu moralnego. A zakończyli tem, że książę dawno już był predysponowany do śmierci i dlatego niechybnie umrze. Co do tego ostatniego, to nie pomylili się, bo biedny staruszek w trzy dni później, pod wieczór, rzeczywiście umarł w hotelu. Wieść ta przeraziła mordasowców. Nikt nie spodziewał się, że sprawa weźmie tak poważny obrót. Rzucono się tłumnie do hotelu, gdzie leżały zwłoki, nieubrane jeszcze. Wszyscy radzili, kiwali głowami i zakończyli tem, że srodze osądzili „morderców nieszczęśliwego księcia“, mając na myśli oczywiście Marję Aleksandrównę i jej córkę. Wszyscy to czuli, że historja ta, już z powodu samej swej skandaliczności, może nabrać nieprzyjemnego rozgłosu, rozniesie się pewnie bardzo daleko i — czego tam jeszcze nie mówiono i nie przepowiadano. Przez cały ten czas Mozglakow tłukł się i rzucał na wszystkie strony i wkońcu zakręciła mu się głowa. W takim nastroju duchowym widział się z Ziną. Położenie jego istotnie było kłopotliwe. Zawiózł on księcia do miasta, zawiózł go sam do hotelu, a obecnie nie wiedział, co ma zrobić z nieboszczykiem, jak i gdzie go pogrzebać, komu dać znać? Czy należy wieźć zwłoki do Duchanowa? Na domiar złego, wszyscy uważali go za krewnego księcia. Ciarki go przechodziły na myśl, że mogą się znaleźć tacy, którzy jego zrobią winowajcą śmierci czcigodnego starca. „A kto wie, czy sprawa