Strona:Fiodor Dostojewski - Sen wujaszka (Z kronik miasta Mordasowa).pdf/194

Ta strona została przepisana.

się on natychmiast osobiście do dzieła; a Mozglakow równocześnie wstydliwie się ulotnił w obliczu prawdziwego, a nie samozwańczego krewnego, znikł niewiadomo gdzie. Postanowiono, że zwłoki nieboszczyka zostaną natychmiast przeniesione do krypty klasztornej, gdzie też miano odśpiewać wszystkie parastasy. Wszystkie zarządzenia przybyłego wydawane były krótko, sucho, surowo, ale z taktem i w przyzwoitej formie. Na parastasy wybierało się do klasztoru całe miasto. W święcie kobiecym szerzyła się cudaczna pogłoska, że Marja Aleksandrówna osobiście przyjdzie do cerkwi i klęcząc u katafalku będzie głośno błagała o przebaczenie, i że wszystko to powinno się tak stać, bo tego wymaga prawo. Naturalnie, wszystko to okazało się bzdurstwem i Marja Aleksandrówna do cerkwi nie przyszła. Zapomnieliśmy powiedzieć, że natychmiast po powrocie Ziny do domu, matka jej tego samego wieczora postanowiła przeprowadzić się na wieś, uważając, że niemożliwą jest rzeczą pozostawać dłużej w mieście. I przeprowadziła się, nie zwlekając ani chwili. Tam, ze swego kąta, trwożliwie przysłuchiwała się wieściom z miasta, posyłała na zwiady, by się czegoś bliżej dowiedzieć o przybyłej osobistości i ciągle była we febrze.
Droga z klasztoru do Duchanowa przechodziła w oddaleniu mniejszem niż o wiorstę od okien jej wiejskiego dworu — przeto Marja Aleksandrówna mogła bardzo dobrze przypatrzyć się długiej procesji, która pociągnęła z klasztoru do Duchanowa po odbytym parastasie.
Trumnę wieziono na wysokim karawanie, za nim ciągnął się długi szereg ekwipaży, przeznaczonych dla uczestników pogrzebu, by mogli wygodnie powrócić do miasta. I długo jeszcze czerniał na śnieżnobiałem tle ten ponury karawan, wieziony cicho i majestatycznie... Lecz Marja Aleksandrówna nie mogła patrzeć długo i odeszła od okna...