Strona:Fiodor Dostojewski - Sen wujaszka (Z kronik miasta Mordasowa).pdf/20

Ta strona została przepisana.

to, że prawe jego oko było szklane, choć zresztą bardzo zręcznie podrobione. Zęby także były dziełem sztuki. Całemi dniami zmywał się on patentowanemi wodami toaletowemi, perfumował się i pomadował. Ludzie pamiętają jednak, że książę wtedy już zaczynał się starzeć i stawał się nieznośnie gadatliwym. Zdawało się, że karjera jego już się kończyła. Wiadome było powszechnie, że nie ma już ani grosza. I nagle w tym czasie, zupełnie niespodzianie, jedna z bliższych jego krewnych, nadzwyczaj sędziwa staruszka, która mieszkała stale w Paryżu i po której w żaden sposób nie mógł się on spodziewać spadku, — umarła, pochowawszy, równo na cztery tygodnie przed własną śmiercią, swego prawnego spadkobiercę. Książę zupełnie niespodzianie stał się sam jej prawdziwym spadkobiercą. Cztery tysiące poddanych we wspaniałym majątku, oddalonym od Mordasowa o wiorst sześćdziesiąt, przypadły jemu jednemu w udziale. Natychmiast wybrał się on dla zlikwidowania swoich interesów do Petersburga. Żegnając swego gościa, panie nasze wydały wspaniały obiad składkowy. Pamiętają wszyscy, że książę, był czarująco wesoły w czasie tego ostatniego obiadu, sypał kalamburami i żartami jak z rogu oblitości, opowiadał najniezwyklejsze anegdoty, przyrzekał możliwie najprędzej przyjechać do swojej świeżo uzyskanej włości, Duchanowa i dawał słowo honoru, że po powrocie swoim będzie urządzał bez przerwy uczty, pikniki, bale i noce weneckie ze sztucznemi ogniami. W ciągu całego roku po jego odjeździe damy rozprawiały pomiędzy sobą o tych obiecanych ucztach, oczekując swego miłego staruszka z okropną niecierpliwością. W oczekiwaniu zaś, urządzano nawet wycieczki do Duchanowa, gdzie stał staroświecki dwór i park ze strzyżonemi nakształt lwów akacjami, ze sztucznie usypanemi kurhanami, z jeziorkami, po których pływały łódki z turkami