Strona:Fiodor Dostojewski - Sen wujaszka (Z kronik miasta Mordasowa).pdf/23

Ta strona została przepisana.

lowych liberjach i jedzie, na każdy wypadek, kolaska. Jeśli zaś spotka się z nim chłop jaki i zatrzymawszy się z boku zdejmie czapkę, nisko mu się kłaniając z przymówką: „Witajcie, książę ojcze, wasza miłości, nasze słoneczko złote!“ — to książę natychmiast skieruje na niego swe binokle, przychylnie skinie głową i łaskawie mu odpowie: „Bonjour, mon ami, bonjour!“ Takie i tym podobne słuchy chodziły po Mordasowie; księcia ani rusz nie mogli zapomnieć: wszak mieszkał on w tak bliskiem sąsiedztwie! Jakież było powszechne zdumienie, gdy pewnego pięknego poranka rozniosła się wieść, że książę, ten pustelnik i dziwak, w swej własnej osobie zagościł do Mordasowa i zajechał do Marji Aleksandrówny! Wszystko się zdumiało i zakotłowało. Wszyscy pragnęli wyjaśnień, wszyscy zapytywali się wzajemnie, co to znaczy. Ci i owi wybierali się już w odwiedziny do Marji Aleksandrówny. Wszystkim przyjazd księcia wydawał się istnem dziwem. Niewiasty żywo przesyłały do siebie liściki, przygotowywały się do wizyt, posyłały swe pokojówki i swych mężów na zwiady. Najdzjwniejszem zaś wydawało się to, że książę zamieszkał właśnie u Marji Aleksandrówny, a nie u kogo innego. A już najbardziej ze wszystkich irytowała się Anna Mikołajówna Antypowa, dlatego, że książę był jakimś tam jej dalekim krewnym. By jednak rozwiązać wszystkie te zagadnienia, należy udać się do samej Marji Aleksandrówny, do której uprzejmie zapraszamy i nasze miłe czytelniczki. Wprawdzie teraz jest dopiero dziesiąta godzina rano, lecz pewny jestem, że nie poskąpi ona przyjęcia swym przelotnym znajomym. Nas w każdym razie przyjmie ona z pewnością.