Strona:Fiodor Dostojewski - Sen wujaszka (Z kronik miasta Mordasowa).pdf/26

Ta strona została przepisana.

przebłyskują, nito nanizane opale, równiutkie drobne ząbki, marzyć i śnić się wam muszą przez trzy dni z rzędu, jeśli je raz zobaczycie. Wyraz ma poważny i prawie surowy. M-eur Mozglakow jakgdyby się lękał jej powłóczystego spojrzenia; w każdym razie, opanowuje go pewne zmięszanie, ilekroć ośmieli się spojrzeć na nią. Ruchy jej są wyniośle niedbałe. Chętnie przywdziewa tą skromną, białą, muślinową sukienkę. W białym kolorze ogromnie jej do twarzy. Na palcu nosi pierścień, spleciony z czyichś włosów, — sądząc z barwy, nie są to włosy mamy. Mozglakow nigdy nie odważył się jej zapytać: czyje to są włosy? Tego rana Zina jest jakoś szczególnie milcząca, a nawet smutna, jakgdyby czemś strapiona. Przeciwnie, Marja Aleksandrówna gotowa jest mówić bez przerwy, chociaż w pewnych odstępach spogląda na córkę także jakimś szczególnym, podejrzliwym wzrokiem, czyni to jednak ukradkiem, jakgdyby i ona też się jej lękała.
— Cieszę się, tak się cieszę, Pawle Aleksadrowiczu, — szczebioce ona, — że gotowa byłabym głośno wołać o tem z okna do wszystkich razem i każdego z osobna. Nie mówię już o tej miłej niespodziance, jaką pan nam sprawiłeś, mnie i Zinie, przyjechawszy o dwa tygodnie wcześniej przed dniem zapowiedzianym; to się samo przez się rozumie! Strasznie zadowolona jestem, że przywiozłeś pan do nas tego nadzwyczaj miłego księcia. Wie pan, tak lubię tego czarującego staruszka! Lecz nie, nie! Pan mnie nie rozumie! Trudno, byście wy, młodzi ludzie, pojmowali mój zachwyt, choćbym nie wiedzieć jak was o nim zapewniała! Czy wie pan, czem on był dla mnie dawniej, lat temu sześć lub siedem, pamiętasz, Zino? Ach, prawda, zapomniałam: tyś bawiła wtedy u ciotki... Nie uwierzy pan, Pawle Aleksandrowiczu: byłam wówczas jego przewodniczką, siostrą, matką! Tak był mi posłuszny jak