Strona:Fiodor Dostojewski - Sen wujaszka (Z kronik miasta Mordasowa).pdf/29

Ta strona została przepisana.

niaka. Widziałem się z nim przed siedmiu laty w Petersburgu; no, rozumie się, byłem wtedy chłopaczkiem. Dobrze go sobie zapamiętałem; zrobił wtedy był na mnie piorunujące wrażenie, — no, a on, gdzie jemu tam mnie pamiętać! Prononsuję mu godność; jest zachwycony, uściska mnie, a równocześnie sam trzęsie się ze strachu i płacze, jak Boga kocham, płacze, widziałem to na własne oczy! Tak i owak — namówiłem go wkońcu, by się przesiadł na mój wózek i bodaj na jeden dzień zajechał do Mordasowa, zaczerpnąć trochę sił i wytchnąć.. Zgadza się bez oporu... Zwierza mi się, że jedzie do Świętozierskiej pustelni, do mnicha Misaiła, którego czci i poważa: że Stepanida Maciejówna — a któż z nas, krewnych, nie słyszał o Stepanidzie Maciejównie? — Ona to wypędziła mnie w ubiegłym roku z Duchanowa pomiotłem; że więc ona otrzymała list takiej treści, iż ktoś z jej rodziny w Moskwie kona: ojciec czy córka, nie wiem kto właśnie i dowiedzieć się nie pragnę; być może, że i ojciec i córka razem; być może, że w dodatku jeszcze i jakiś kuzyn, pełniący obowiązki w alkoholicznej branży... Słowem, była ona do tego stopnia zgryziona, że zdecydowała się pożegnać się z księciem na całych dni dziesięć i poleciała do stolicy, by ją ukrasić swoją obecnością. Książę siedział dzień, siedział drugi, przymierzał swoje peruki, pomadował się, malował, zasiadał parę razy do stołu, by odgadywać swą przyszłość w pasjansach (być może także i przez układanie fasolek); przykrzyło mu się jednak bez Stepanidy Maciejówny, kazał więc zaprzęgać i wybrał się do Świętozierskiej pustelni. Ktoś z domowników, bojąc się niewidzialnej Stepanidy, śmiał się sprzeciwiać; ale książę się uparł. Wyjechał wczoraj po obiedzie, nocował w Igiszewie, odjechał ze stacji o świcie i na samym skręcie drogi do mnicha Misaiła wleciał z karetą pra-