Strona:Fiodor Dostojewski - Sen wujaszka (Z kronik miasta Mordasowa).pdf/36

Ta strona została przepisana.

Boże! Wszak ona nie otrzymała żadnego wykształcenia i rzecz naturalna, że trudno jej otworzyć naprzykład książkę lub zająć się czemkolwiek bądź bodaj przez dwie minuty z rzędu. Ona kokietuje i z okna robi oczy do wszystkich, kto tylko się nawinie na ulicy. Lecz dlaczegóż wmawiają w nią, że jest przystojna, skoro ma ona tylko dwa białe policzki i nic więcej. Śmieją się z jej pasji do tańców, — zgoda! Pocóż jednak wmawiają w nią, że znakomicie tańczy? Nosi niemożliwe kapelusze i czapeczki, — czyż winna jest jednak temu, że Pan Bóg nie obdarzył jej dobrym smakiem, lecz przeciwnie, obdarzył ją wielką łatwowiernością. Zapewnijcie ją, że to ładnie przypiąć sobie do włosów bibułkę z pomadek, a z pewnością przypnie ją sobie. To plotkarka, — ale jest to powszechny grzech tutaj: kto tu nie uprawia plotek? Bywa u niej Susziłow, ten z bokobrodami, rano, wieczorem i omal że nie w nocy. Ależ Boże, wszak jej mąż siedziałby codzień przy kartach nawet do białego rana! A zresztą być może, że to ostatnie co do Susziłowa jest oszczerstwem. Jednem słowem, ja zawsze, zawsze się ujmę za nią!... Boże wielki! oto i książę! To on, on! Poznałabym go w tysięcznym tłumie! Wkońcu widzę pana, mon prince! — zawołała Marja Aleksandrówna i rzuciła się na powitanie wchodzącego księcia.