Strona:Fiodor Dostojewski - Sen wujaszka (Z kronik miasta Mordasowa).pdf/40

Ta strona została przepisana.

— No, tak, naj-le-psza przyjaciółkę... pardon, pardon! szepleni książę, zapatrzywszy się w Zinę.
— To moja córka, Zina. Nie zna pan jej jeszcze, książę. W tym czasie, gdy pan tu bywał, bawiła poza domem, pamięta pan, w roku x-tym?
— To pani córka! Charmante, charmante! mruczy książę, pożądliwie lornetując Zinę. — Mais quelle beaute! — szepce, widocznie oszołomiony.
— Proszę pić herbatę, książę, — mówi Marja Aleksandrówna, zwracając uwagę księcia na lokajczyka, stojącego przed nim z tacą w ręku. Książę bierze filiżankę, zapatrzony w chłopca, który ma pulchne, różowe policzki.
— A-a-a, to synek pani? — powiada. — Co za ślicz-ny chłopak! I-i-i zapewne do-brze się sprawuje?
— Ale książę, — śpiesznie przerywa mu Marja Aleksandrówna, — słyszałam o okropnej przygodzie! Wyznaję, że odchodziłam od zmysłów ze strachu... Nie zwichnął się pan czasem? Proszę uważać! Tego lekceważyć nie należy.
— Przewrócił! Przewrócił! Stangret mię przewrócił! woła książę z niezwykłem przejęciem. — Myślałem już, że następuje koniec świata czy coś w tym rodzaju i przyznaję się, że tak się nastraszyłem, że Boże uchowaj! — Byłem już jedną nogą w niebie! Nie spodziewałem się! Zupełnie się nie-spo-dzie-wa-łem. A wszystkiemu winien jest Te-o-fil, mój stangret! Przyjacielu, zdaję się we wszystkiem na ciebie: zarządź się i zbadaj to dokładnie. Jestem pew-ny, że on na moje życie na-sta-wał!
— Dobrze, dobrze, wujaszku! odpowiada Paweł Aleksandrowicz, — już ja zbadam wszystko. Proszę jednak wysłuchać mię, wujaszku! Czy wujaszek mu przebaczy, tak od dzisiejszego święta, co? Jak wujaszek sądzi?