Strona:Fiodor Dostojewski - Sen wujaszka (Z kronik miasta Mordasowa).pdf/42

Ta strona została przepisana.

prawdziwy niemiecki filozof Kant, albo raczej tłusty indyk karmny. Prawdziwy to lokaj comme il faut...
Marja Aleksandrówna zachodzi się od śmiechu, serdecznie zachwycona i nawet klaszcze w swe różowe dłonie. Paweł Aleksandrowicz wtóruje jej z całego serca: wujaszek ogromnie go interesuje. Zachichotała też Anastazja Piotrówna. A nawet Zina się uśmiechnęła.
— Doprawdy, ile pan posiada humoru, wesołości, ile ésprit, książę! — woła Marja Aleksandrowa. — Posiada pan rzadką zdolność zaobserwowania najsubtelniejszych, najśmieszniejszych rysów charakteru!... I z takim talentem zniknąć z towarzystwa, zamknąć się na całych pięć lat! Przecie książę pan mógłby zostać literatem! Zapędziłby pan w kozi róg Fonwizina, Gribojedowa, a nawet samego Gogola!
— Hm, hm, tak, tak! — mówi zadowolony książę, — za-pę-dził-bym... i, wie pani, byłem ogromnie utalentowany i zdolny dawniej. Napisałem nawet dla sceny wo-de-wil. Było w nim parę zachwycających kupletów! Zresztą nigdy go nie grano...
— Ach, co za rozkosz byłaby to przeczytać! I wiesz, Zino, właśnie teraz jest cudowna sposobność — a propos! Pewne koła w naszem mieście zamierzają urządzić przedstawienie, — na cele patriotyczne, książę, czysty dochód przeznaczony będzie dla inwalidów wojennych... Gdyby tak wystawić pański wodewil?
— Oczywiście gotów jestem napisać nanowo zresztą zupełnie go zapomniałem. Pamiętam jednak, że było w nim dwa-trzy kalambury takie, że... (i książę cmoknął swoją rękę) — I wogóle, kiedy byłem za grani-cą, robiłem wszędzie fu-ro-rę. Pamiętam lorda Bajrona. Byliśmy z nim na przyjacielskiej sto-pie. Cudownie tańczył krakowiaka na kongresie wiedeńskim.
— Lord Bajron, wujaszku? Daruj, wujaszku, co ty mówisz?