Strona:Fiodor Dostojewski - Sen wujaszka (Z kronik miasta Mordasowa).pdf/45

Ta strona została przepisana.

— Wujaszku, opowie nam to wujaszek innym razem, podchwytuje Paweł Aleksandrowicz, — a teraz czy nie czasby nam jechać?
— No, tak! Dobrze, innym razem. Być może, rzecz nie bardzo to i ciekawa. Rozmyśliłem się... a jednak jest to choroba niesłychanie ciekawa. Ma różne epizody... Przypomnij mi, przyjacielu, to ja ci wieczorem opowiem pewien wypadek szcze-gó-ło-wo...
— Proszę mnie wysłuchać, książę. Czy nie powinienby pan poddać się leczeniu za granicą, — przerywa raz jeszcze Marja Aleksandrówna.
— Za granicą? No, tak, tak! Ja z pewnością wyjadę za granicę. Pamiętam, gdy byłem za granicą w latach..., to było tam nie-sły-cha-nie wesoło. Omal że się nie ożeniłem z pewną Francuską, vicomtessą. Byłem wtedy nadzwyczaj zakochany i chciałem poświęcić jej całe swoje życie. Ale, zresztą, nie ja się z nią ożeniłem, tylko kto inny. I taki dziwny był wypadek: rozstałem się z nią na dwie godziny tylko, a inny zatriumfował, pewien baron, Niemiec; on w jakiś czas później był w zakładzie obłąkanych.
— No, cher prince, ja dlatego mówiłam, że pan powinien serjo pomyśleć o swem zdrowiu. Za granicą tyle jest sławnych lekarzy... A nadto sama zmiana trybu życia warta jest zachodu! Powinien pan stanowczo porzucić przynajmniej na jakiś czas pańskie Duchanowo.
— Na-tu-ral-nie! Ja to dawno już postanowiłem i wiecie, zamierzam leczyć się hy-dro-pa-tją.
— Hydropatją?
— Tak, hydropatją. Leczyłem się już hy-dropa-tją. Byłem wtedy w kąpielach. Była tam pewną Rosjanka, wielka pani. — zapomniałem już jej nazwiska, — kobieta niezwykle poetyczna, siedemdziesięcioletnia. Miała i córkę przy sobie, lat pięćdziesięciu, z bielmem na oku. Ona także mówiła prawie wier-