Strona:Fiodor Dostojewski - Sen wujaszka (Z kronik miasta Mordasowa).pdf/51

Ta strona została przepisana.

jestem święcie przekonana, że czas pokaże swoje. Proszę jednak pamiętać o jednem, że jestem pańską gospodynią, siostrą, mamką, niańką, przez cały ten dzień i wyznaję szczerze, że drżę o pana, książę! Pan nie zna, nie, pan wcale nie zna tych ludzi, zresztą wszystko do czasu!...
— Niech się pani zda na mnie, Marjo Aleksandrówno. Wszystko będzie tak, jak ja pani obiecałem — powiada Mozglakow.
— O już z pana dobry trzpiot! Na pana spuścić się nie można! Czekam pana z obiadem, książę. My obiad jadamy wcześnie. Jakże żałuję, że tym razem mąż mój bawi na wsi! Jakże chętnie powitałby on pana u nas! On tak pana szanuje, tak kocha z duszy i serca!
— Mąż pani? To pani ma także męża? pyta książę.
— Ach, Boże! Ależ to z pana zapominalski, książę! Pan zupełnie, ale to zupełnie zapomniał wszystkiego z dawnych czasów! Mąż mój to Atanazy Maciejowicz, czyż naprawdę go pan sobie nie przypomina? Bawi teraz na wsi, ale pan widziałeś go przecie z tysiąc razy dawniej. Pamiętasz, książę, Atanazego Maciejowicza?...
— Atanazy Maciejowicz! Na wsi, przedstawcie sobie mais c’est délicieux! To pani ma także i męża? Jednak, co to za dziwny wypadek! To jota w jotę zupełnie tak samo, jak w pewnym wodewilu, mąż za drzwi, a wąż.... za pozwoleniem, zapomniałem jak dalej. Zdaje mi się tylko, że w tym wodewilu żona także gdzieś pojechała, zdaje się do Tuły czy do Jarosławia, słowem, śmieszna to była historja.
— Jeden mąż, drugi wąż, wujaszku, podpowiada Mozglakow.
— No-no! tak-tak! dziękuję ci, przyjacielu. Właśnie tak, a nie inaczej. Charmant, charmant! Bardzo