Strona:Fiodor Dostojewski - Sen wujaszka (Z kronik miasta Mordasowa).pdf/56

Ta strona została przepisana.

— Nie mówiłam o tem ani słowa, powiem ci że jeśliby ci się trafiło wyjść za księcia, to byłoby to twojem szczęściem, a nie szaleństwem.
— A ja sądzę, że to poprostu nonsens! — zawołała zapalczywie Zina. — Nonsens! Nonsens! Sądzę też, matko, że zdradza matka bardzo często natchnienia poetyckie, jesteś poetą w spódnicy w całem tego słowa znaczeniu; tak też matkę tutaj nazywają. Roisz nieustannie najśmielsze projekty. Niemożebność ich i nonsensowość wcale cię nie lękają. Przeczuwałam, gdy książę siedział tu jeszcze, co masz na myśli. Kiedy Mozglakow robił z głupia franta i zapewniał, że tego starca należy ożenić, wyczytałam wszystkie myśli, matko, z twojej twarzy. Poszłabym o zakład, że ty poważnie myślisz o tem i w sposób podjazdowy sondujesz mię teraz. Ponieważ jednak twoje nieustanne projekty, o ile one mnie dotyczą, poczynają mi dojadać do żywego, i śmiertelnie dręczyć, to proszę cię bardzo, matko, nie mów ani mi więcej ani słowem o tem, słyszysz matko, — ani słowem, i pragnęłabym, byś o tem zapomniała!
Pierś Ziny szybko podnosiła się z gniewu.
— Jesteś dzieckiem, Zino, drażliwem, chorem dzieckiem! — odpowiedziała Marja Aleksandrówna głosem roztargnionym, płaczliwym. — Mówisz do mnie bez uszanowania i obrażasz mię. Żadna matka nie zniosłaby tego, co ja znoszę codziennie od ciebie! Ale ty jesteś rozdrażniona! Tyś chora, cierpisz, a ja matką jestem i przedewszystkiem chrześcijanką. Powinnam cierpieć i przebaczać. Pozwól mi jednak jedno słowo, Zino,: jeślibym istotnie marzyła o tym związku, — to dlaczego właśnie uważasz to wszystko za nonsens? Mojem zdaniem, Mozglakow nigdy nie mówił tak rozumnie, jak w tej chwili właśnie, gdy dowodził, że księciu koniecznie potrzebny jest ożenek — naturalnie nie