Strona:Fiodor Dostojewski - Sen wujaszka (Z kronik miasta Mordasowa).pdf/66

Ta strona została przepisana.

Gdzież tu egoizm, gdzie tu podłość? Ale ty mi nie wierzysz! Ty myślisz może, że gram komedję, mówiąc o powinności, o wielkich czynach. Dla ciebie jest rzeczą niepojętą, jak ja, kobieta światowa, próżna, mogę mieć serce, uczucia, zasady? Cóż? Nie wierz, obrażaj matkę swoją, ale przyznać musisz, że słowa jej są rozumne, zbawienne. Niech ci się zdaje, proszę, że mówię to nie ja, lecz ktoś inny; zamknij oczy, odwróć się do ściany, przedstaw sobie, że mówi ci to jakiś głos niewidzialny... Trapi cię głównie to, że wszystko to ma się stać jakoby za pieniądze, jakgdyby to było jakieś sprzedanie się lub frymarka? Więc wyrzeknij się ostatecznie pieniędzy, jeśli te pieniądze są ci tak nienawistne! Zostaw sobie cząstkę najkonieczniejszą, a resztę rozdaj biednym. Przyjdź bodaj z pomocą naprzykład jemu, temu biedakowi na łożu śmiertelnem.
— On nie przyjmie żadnej pomocy — rzekła Zina cicho, jakgdyby do siebie.
— On nie przyjmie, lecz matka jego przyjmie — odpowiedziała triumfując Marja Aleksandrówna — przyjmie pokryjomu, niby od niego. Tyś sprzedała swoje kolczyki, podarek od ciotki, i przyszłaś jej z pomocą pół roku temu; wiem to. Wiem, że starowina pierze ludziom bieliznę, by zarobić na jedzenie dla swego nieszczęśliwego syna.

— Jemu wkrótce nie potrzeba już będzie żadnej pomocy!

— Wiem i to, o czem napomknęłaś — podchwyciła Marja Aleksandrówna, i natchnienie, prawdziwe natchnienie zeszło na nią — wiem, o czem ty mówisz. Powiadają, że on ma suchoty i wkrótce umrze. Lecz któż to mówi? Przed kilku dniami zapytywałam o stan jego zdrowia doktora Kaliksta Stanisławicza: interesuję się nim dlatego, bo mam serce, Zino. Kalikst Stanisławicz powiedział mi, że choroba to oczywiście poważna