Strona:Fiodor Dostojewski - Sen wujaszka (Z kronik miasta Mordasowa).pdf/76

Ta strona została przepisana.

nie. — Przeświadczenie moje wcale nie jest poezją, jak tyś przedtem twierdziła, mój aniele; oparte jest ono na fakcie. Oparte jest na zupełnej słabości umysłowej księcia, a to przecie jest kanwa, na której możesz robić ściegi, jak ci się podoba. Główna rzecz, by ktoś nie przeszkodził! Mogąż jednak te ograniczone babsztyle okazać się bardziej podstępnemi odemnie? — zawołała, uderzywszy ręką w stół i złowrogo błysnąwszy oczami. — Jest to już moja rzecz! Dlatego trzeba koniecznie, przedewszystkiem, jak najprędzej zaczynać, by nawet dziś jeszcze skończyć to, co najgłówniejsze, jeśli tylko będzie możliwe.
— Dobrze, matko, posłuchaj jednak jeszcze jednej... szczerości: wiesz, dlaczego tak mię interesuje twój plan i dlaczego mu nie dowierzam? Oto dlatego, że nie ufam sama sobie. Powiedziałam już, że zdecydowałam się na tę podłość; jeśli jednak szczegóły tego planu będą zbyt wstrętne, zbyt grząskie, to oświadczam ci, że nie wytrzymam i rzucę wszystko. Wiem, że jest to nowa podłość: zdecydować się na podłość i lękać się bagna, w jakiem ona pływa, ale cóż robić? Napewno tak się stanie!...
— Ależ, Zineczko, cóż to za osobliwsza podłość, mon ange? — lękliwie zaznaczyła Marja Aleksandrówna. — Idzie tu tylko o dogodne małżeństwo, a to przecież robią wszyscy! Należy tylko spojrzeć z tego punktu widzenia i zaraz wszystko okaże się prawdziwie szlachetnem...
— Ach, matko! na miłość Boską nie używaj wobec mnie podstępów! Wszak widzisz, że na wszystko, na wszystko się zgadzam! — Czegóż więc chcesz jeszcze? Proszę cię, nie obawiaj się, jeśli ja nazywam rzeczy po imieniu. Może to obecnie — jest jedyną pociechą dla mnie.
I gorzki uśmiech ukazał się na jej ustach.