Strona:Fiodor Dostojewski - Sen wujaszka (Z kronik miasta Mordasowa).pdf/78

Ta strona została przepisana.

w oczy, tak jak mały piesek, który zawinił, patrzy w oczy swej pani.
— Nie pojmuję nawet, jak ty się matko, weźmiesz do tej sprawy — mówiła Zina dalej z odrazą. — Jestem pewna, że wstydu się tylko najesz. Ja pogardzam tem, co one sądzą, dla ciebie jednak będzie to hańbą.
— O, jeśli to tylko cię niepokoi, mój aniele, — to proszę cię, niech cię to nie martwi. Proszę cię, błagam cię! Bylebyśmy obie tylko ze sobą się zgodziły, a o mnie się nie obawiaj. Och jeślibyś ty wiedziała, z jakich ja opresyj wychodziłam cało! Nie takie sprawy musiałam załatwiać! No, więc pozwól mi popróbować bodaj! W każdym razie, przedewszystkiem trzeba jak najprędzej znaleźć się sam na sam z księciem. To rzecz najpierwsza! A wszystko inne od tego będzie zależało! Przeczuwam już, co nastąpi. Oni wszyscy staną przeciwko nam, ale... to nic, ja sama dam sobie radę z nimi! Obawiam się tylko Mozglakowa...
— Mozglakowa? — z niechęcią przemówiła Zina.
— No tak, Mozglakowa; tylko ty, Zino, się nie obawiaj! Przysięgam ci, że doprowadzę go do tego, iż on będzie nam nawet pomagał! Ty mnie jeszcze nie znasz, Zino! Nie wiesz jeszcze, jaka jestem w rzeczywistości! Ach, Zineczko, duszko ty moja! Dawno już, skoro tylko usłyszałam o tym księciu, powstała ta myśl w mojej głowie! Jakgdyby jakaś jasność zeszła wtedy na mnie całą. I któż, któż mógł przypuszczać, że on do nas przyjedzie? Toć przecie ani za tysiąc lat nie będzie takiej sposobności! Zineczko, aniołku! Nie będzie w tem hańby, że ty wyjdziesz za starca i kalekę, byłaby natomiast w tem, jeślibyś wyszła za kogoś, kogo nie możesz znieść, a równocześnie naprawdę byłabyś mu żoną! A wszak dla księcia nie będziesz prawdziwą żoną. Toć przecie nie ślub właściwie! To poprostu