Strona:Fiodor Dostojewski - Sen wujaszka (Z kronik miasta Mordasowa).pdf/79

Ta strona została przepisana.

kontrakt domowy. Przecie to dla tego głupca wygoda, przecie temu głupcowi daje się takie nieocenione szczęście! Ach, jakaś ty dzisiaj piękna, Zineczko, wprost cudowna jesteś! Gdybym była mężczyzną, tobym królestwo zdobyła dla ciebie, jeślibyś zapragnęła. Osły są wszyscy! No, jakże nie pocałować tej rączki? — I Marja Aleksandrówna gorąco ucałowała rękę córki. — Przecie to moje ciało, moja krew! Więc choćby gwałtem musimy go ożenić, tego głupca! A co za jedwabne życie czeka nas obie, Zineczko! Boć ty chyba nie wypędzisz rodzonej matki, jeśli cię takie szczęście spotka? Choć i kłóciłyśmy się, mój aniołku, to jednak nigdy nie miałaś lepszego przyjaciela odemnie; to jednak...
— Matko, skoro już się zdecydowałam, to może czas już, byś się wzięła... jakoś do roboty. A tak, to tylko daremnie czas tracisz! — rzekła Zina zniecierpliwiona.
— Czas już, Zineczko, czas! Ach! Zagadałam się! — spostrzegła się Marja Aleksandrówna. — One tam chcą zwabić księcia dla siebie. Natychmiast siadam i jadę! Pojadę, wywołam Mozglakowa i z nim... ja go gwałtem zabiorę, jeśli będzie potrzeba! Żegnaj, Zineczko, żegnaj, gołąbku mój, nie bądź markotna, porzuć zwątpienia, nie smuć się; co najgłówniejsza — nie smuć się! Wszystko się zrobi cudownie, jak przystoi! Główna rzecz, z jakiego punktu widzenia patrzymy... No żegnaj, żegnaj!...
Marja Aleksandrówna przeżegnała Zinę znakiem krzyża świętego, wyskoczyła z pokoju, jedną minutę pokręciła się przed lustrem u siebie, a w dwie minuty później jechała po ulicach Mordasowa w swej karecie na resorach, którą codziennie o tym czasie zaprzęgano do wyjazdu. Marja Aleksandrówna żyła mianowicie en grand.