Strona:Fiodor Dostojewski - Sen wujaszka (Z kronik miasta Mordasowa).pdf/83

Ta strona została przepisana.

Lecz plan ten był ułożony na razie szkicowo, na ogół, en grand i przyświecał jeszcze przed nią dość mglisto. Czekała jeszcze w przyszłości cała otchłań nieznanych drobiazgów i różnych nieprzewidzianych szczegółów. Lecz Marja Aleksandrówna ufała swym siłom: denerwowała się nie obawą niepowodzenia, — wcale nie! Pragnęła tylko jak najprędzej rozpocząć kampanję. Niecierpliwością, szlachetną niecierpliwością płonęła na samą myśl o zaporach i przeszkodach. Lecz wspomniawszy o zaporach, poprosimy o pozwolenie dokładniej wyjaśnić, co mamy na myśli. Całą biedę przeczuwała i oczekiwała Marja Aleksandrówna ze strony swych szlachetnych współobywateli, mordasowców, a przedewszystkiem ze strony zacnej społeczności mordasowskich niewiast. Znała ona z doświadczenia całą ich nieprzejednaną nienawiść ku sobie; wiedziała naprzykład, całkiem pewnie, że w mieście w tej chwili może już wiedzą wszystko o jej zamiarach, mimo, że nikt o nich jeszcze nikomu nie mówił. Wiedziała na podstawie niejednokrotnego smutnego doświadczenia, że nie było wypadku, by jakiekolwiek, nawet najbardziej dyskretne zdarzenie w jej domu, o ile zaszło rano, nie było już wieczorem wiadome ostatniej przekupce na targowicy, ostatniemu subjektowi w sklepie. Wprawdzie Marja Aleksandrówna na razie tylko przeczuwała biedę, lecz takie złe przeczucia nigdy jej nie myliły. I teraz rzeczywiście się nie myliła. Oto co istotnie zaszło, a czego ona na razie jeszcze nie wiedziała pozytywnie. Około południa, to jest równo w trzy godziny po przyjeździe księcia do Mordasowa. po mieście rozeszły się dziwne słuchy. Gdzie one powstały — niewiadomo, dość że rozeszły się prawie błyskawicznie. Wszyscy zaczęli się wzajem zapewniać, że Marja Aleksandrówna już wyswatała za księcia swoją Zinę, że Mozglakow dostał kosza i że wszystko to jest już po-