Strona:Fiodor Dostojewski - Sen wujaszka (Z kronik miasta Mordasowa).pdf/95

Ta strona została przepisana.

— Oto ma pan bezprzykładność tej kębiety! Jak się panu podoba ten haniebny wypadek? Jabym, naprawdę, umarła chyba w tej chwili, w którejbym się zdecydowała na taki wstrętny postępek!
— No, tak, tak... Tylko wie pani, ona jest mimo wszystko belle femme.
— Natalja Dymitrówna? Wybacz książę, ale to istna ropucha! Ach, książę, książę! Co pan mówi, spodziewałam się po panu znacznie więcej dobrego smaku...
— No tak, ropucha... tylko wie pani, ona jest taka skomplikowana... No, a ta dziewuszka, która u niej tańczyła, także jest... skomplikowana.
— Zośka? Ależ to jeszcze dziecko, książę, ma wszystkiego czternaście lat.
— No, tak... tylko wie pani, taka jest zwinna i także... takie kształty... w niej się formują... jest taka mi-lut-ka! I ta druga, która z nią tańczyła, także... już się formuje...
— Ach, to jest nieszczęśliwa sierota, książę! One ją często biorą.
— Sie-ro-ta! Brudna tylko bardzo, żeby choć ręce sobie wymyła... Choć, zresztą, także jest ponę-tna...
Mówiąc to, książę z jakąś wzrastającą pożądliwocią oglądał Zinę przez binokle.
Mais quelle charmante personne — mruczał półgłosem, rozpływając się z rozkoszy.
— Zino, zagraj nam co, lub nie, zaśpiewaj raczej! Ach, jak ona śpiewa, książę! Można śmiało powiedzieć, że to prawdziwa artystka! I gdybyś książę wiedział — ciągnęła dalej Marja Aleksandrówna półgłosem, gdy Zina odeszła do fortepianu, stąpając swemi cichemi i posuwistemi krokami, które przyprawiały księcia o ciągoty, gdybyś książę wiedział, co to za dobre dziecko!