niająca mu swej miłości kobieta. Nadejdzie paradoksalna chwila, kiedy dziewczyna powie: „Mój ukochany umie wspaniale — nie całować mnie“. Jeśli dziś całuje, to jest to najczęściej tylko gest ordynarnego szału posiadania: zdumiewające jest tylko, że pocałowane miejsce nie zieje, jak spalone przez znamię. Ale nie jak przez pana napiętnowane, lecz przez parobka, przebranego za pana. Dawniej potrafił mężczyzna z tęsknoty swej stworzyć typ kobiety, którego brakowało światu. Twórcza siła mężczyzny jest dziś uśpiona. Niechaj sobie kobieca dziewczyna przyswoi tę siłę i w niej się wychowa: silnym tylko udaje się urzeczywistnić swe najpiękniejsze marzenie. Ostatniem dziełem twórczego mężczyzny była bezsiła o lichych nerwach i tualetach: „dama“. Która ze swej strony wynalazła to, co się w tych kołach zowie: „gent“, dziwaczne stworzenie, ani mężczyzna, ani chłopiec. Erotyczna funkcja tych dwojga nazywa się Jimmy.
Strona:Franciszek Blei - Prawdziwa miłość.djvu/34
Ta strona została uwierzytelniona.