Strona:Franciszek Kowalski - Miecz i lutnia.djvu/58

Ta strona została uwierzytelniona.

Gdzież tyran, który twe zwłoki
Żelaznem berłem przygniatał?
Który pijąc krwi potoki,
Twojemi dziećmi jak prochem pomiatał?
Runął, jak dąb ogromny swą potęgą stary,
Kiedy ognistym ciosem piorun go rozstrzeli:
Dumny! niskiemi pogardzał konary,
Nieraz przed jego czołem przechodnie zadrzeli;
Dziś zwalony, na groźby siląc się zuchwały,
Padł! a niskie krzewiny które zaległ cieniem
Wolne od nocy, same pozostały,
I w koło się słoneczném rozśmiały spojrzeniem.