Strona:Franciszek Krupiński - Wczasy warszawskie.pdf/19

Ta strona została przepisana.

wieść. Jakoż materyalizm zbiera na to swoje dowody ze wszystkich nauk przyrodzonych. Zdaje mu się, że nauki przyrodzone wykazały, jakoby się nasza ziemia, tak proprio motu, gdy się jéj zachciało, z jakiejś massy ognisto-płynnéj, gazowéj, stopniowo zamieniła na taką, jaką dziś widzimy. Że daléj, z téj ziemi zawierającéj ciała proste czyli pierwiastki, kiedyś tam przed wiekami wylęgła się jakaś istota bardzo prosta i maleńka, a następnie przechodząc szereg przeobrażeń, została człowiekiem. Że tedy w tym człowieku nie ma nic prócz pewnéj ilości związków chemicznych, że duch jest utworem dziecinnéj wyobraźni, lub téż biorąc rzecz poważniéj, dechem, oddechem, powietrzem. Wszystko zatem co jest, jest tylko zbiorem atomów, tak lub inaczéj z sobą ułożonych, tu w formie kryształów, tam w formie tkanek organicznych: dla tego człowiek uczony albo pracujący nad nauką, winien się zajmować jedynie poznaniem téj kombinacyi atomów, a zaś ducha zostawić niańkom do straszenia nim krzykliwych dzieci.
Jasném jest, że zaprzeczenie Boga jako ducha i Stwórcy świata, oraz duszy ludzkiéj, pociąga za sobą wielki przewrót w pojmowaniu świata fizycznego i w zapatrywaniu się na indywidualne postępki człowieka, na jego stosunki z innymi ludźmi. Nic zatem dziwnego, że podobna nauka okrutnie mąci w głowach ludzkich, osobliwie takich, co na wiarę przyjmują wszystko i same nad