Strona:Franciszek Krupiński - Wczasy warszawskie.pdf/21

Ta strona została przepisana.

mniemań, skoro te wnioski za wiele czynią hałasu. Inne zaś wnioski, za które już nie biorą na tortury, wygłaszają sami. Ztąd przeciwnicy ich twierdzą, że są mocni w gębie i deklamacyi, ale tchórzem podszyci, gdy chodzi o jakąś ofiarę z siebie — innych bowiem gotowi są posłać na wodę i ogień, przypatrując się z dala, jak téż teorya w praktyce wygląda.
Nie wdając się w oskarżenia, jakie materyalistom czynią ich przeciwnicy, warto tu nadmienić, że walka przeciw materyalizmowi nie na właściwém toczy się polu. Jeżeli bowiem z pewnéj teoryi wyciągnie ktoś wnioski niemoralne, to przeciwnik odpowie mu, że i z jego teoryi, dajmy na to spirytualistycznéj, także powyciągano wnioski niemoralne. Dla tego to słusznie powiedziano, że wszelką teoryę, nie bacząc na jéj następstwa, trzeba zwalczać w jéj zasadach. Tak téż ma się rzecz i z materyalizmem. Narzekając na spirytualistów, że w dogmata swoje każą wierzyć, tworzy on sam własne dogmata, w które także wierzyć każe — a jeżeli nie zechcesz, to cię zaliczy do reakcyonistów, obskurantów, obywateli ciemnogrodzkich, nareszcie do głów baranich — poczém oczywiście, jeżeliś bardzo czuły na te wymysły, powiesz sobie: A to kapitalna głowa! dalipan, już my tu nie mamy co robić, niech oni tam jako młodsi daléj rzecz prowadzą.
Trzeba tedy uderzać na materyalizm ze strony jego dogmatów, bo te są niby fortami niezdoby-