Strona:Franciszek Krupiński - Wczasy warszawskie.pdf/61

Ta strona została przepisana.

tym naszym świecie. Tych ostatnich mniéj bywa, ale się znajdują. Dobrze trawili i dobrze spali, kieszeń nie pusta, uciechy życia coraz nowsze, i czemuż na świat narzekać?
Jakkolwiek będziemy ich sądzili, pessymiści są gorsi, bo zniechęcają i siebie i drugich do pracy, zapominając, że nie ma tak złéj drogi, przy pomocy któréj nie możnaby zbudować lepszéj. Pessymizm jest trucizną, lekarstwo na niego w tych słowach: W górę serca, ręce do pługa!
Można się przekonać, rozważając dzieje narodów, że tylko półoświecone, wyobraźnią żyjące społeczeństwa, dają najlepsze przykłady dziecinnego popłochu, lub równie dziecinnéj ufności, raz się śmieją, drugi raz płaczą, a zawsze bez téj świadoméj energii duchowéj, dla czego się śmieją lub płaczą. Gdy dzicy mieszkańcy Azyi lub Afryki ujrzeli zburzoną glinianą twierdzę, w któréj czuli się niezwyciężonymi, ogarnia ich popłoch i uciekają daléj, póki jeszcze uciekać można. Tak bywa w prywatnych stosunkach człowieka niedoświadczonego i młodych społeczeństw. Niebezpieczeństwo samo z siebie niewielkie wyobraźnia w olbrzymie przybiera kształty, i człowiek zamiast w głowie i pięciu palcach szukać wyjścia z trudności, pessymizmem się pociesza i fatalizmem po turecku wszystko tłómaczy.
Z tego co powiedziano, można widzieć, że teoretyczni, uczeni optymiści, lub pessymiści zwykle niewiele pomagają i niewiele szkodzą przebie-