Strona:Franciszek Michejda - Polscy ewangelicy.pdf/24

Ta strona została przepisana.

bytu naszego ludu, mogło się niestarać o jak najwyższy i najszerszy jego umysłowy, moralny i materyalny rozwój? Przenigdy. Przeciwnie same zasady i cele stronnictwa narodowego wymagają z wewnętrzną koniecznością jak najusilniejszej pracy nad umysłowem i materyalnem podniesieniem ludu. To też stronnictwo narodowe w miarę swych sił, w miarę naszych stosunków i niewielkiej liczby naszej polskiej ludności uczyniło, co mogło.
Podwaliną bytu i oświaty każdego ludu jest niezaprzeczenie język, mowa ojczysta. To jest istotnie ona „arka przymierza“ między dawnymi i dzisiejszymi wieki. Bez tej arki, bez języka i mowy ojczystej nić między przeszłością i przyszłością musi się urwać, lud musi przestać być tem, czem był, przestanie istnieć, wymrze. Bez języka nie może też więc być mowy o oświacie ludu. Im więcej język ludu się psuje, ginie, zamiera, tem więcej także zanika jego oświata, jego umysłowy rozwój. Stronnictwo narodowe ludowi naszemu polskiemu uratowało, oczyściło, zbogaciło, wypielęgnowało jego ojczysty język. Wskutek czeszczenia i niemczenia naszego kraju język prawdziwie krajowej ludności polskiej poszedł w zapomnienie i zaniedbanie, był, że się tak wyrażę, postawiony na etat wygaśnięcia, śmierci. Nikt, kto przeszedł jakie takie szkoły, nie mówił nim, nikt nie uważał go za potrzebny, ani w szkole ani w urzędzie, ani w życiu publicznem. Gdzie z konieczności nim mówiono, mówiono źle, koszlawie. Narodowcy poczęli go wydobywać z popiołów, uczyć się (wśród pośmiewiska najświatlejszych ludzi), pisać nim, wyżłabiać mu wśród niesłychanych trudności i oporu prawo i używanie w szkole i urzędzie. Narodowcy zaprowadzili w szkołach naszych język polski jako wykładowcy i napisali pierwsze wyborne polskie książki szkolne (śp. Jan Śliwka), czem pchnęli oświatę ludu polskiego na zupełnie nowe tory i posunęli