Strona:Franciszek Michejda - Polscy ewangelicy.pdf/55

Ta strona została przepisana.

polskiego przemawiać, a lud też takich ludzi od siebie odepchnie.
Tak, lud sam ostatecznie odepchnie od siebie tych, którzy wzmawiają weń, że mu najlepiej przestać być sobą. W prawdzie jest prawdą, że jeszcze znaczna część naszego ludu nie jest narodowo rozbudzoną, są tacy, co polskości są nieprzychylni, tacy, którzy ją śmiertelnie, ślepo nienawidzą, tacy, którym zachowanie narodowego bytu i języka jest obojętnem, tacy, którzy wychowani w starych tradycyach boją się polskości, ale zasadniczo sprawa ta dla naszego ludu jest rozstrzygniętą — lud ten doszedł do świadomości swej polskości, swej narodowości, jego dalszy rozwój i postęp będzie się rozwijał na polskiej, narodowej podstawie, nikt tego rozwoju nie powstrzyma. Jak woda przez każdą szczelinę, tak polskość, polski narodowy duch wsiąka coraz bardziej w serce i umysł ludu, przez każde polskie pismo, których się kilkanaście czyta na Szląsku przez każdą założoną bibliotekę i każdą przeczytaną książkę, których czyta się tysiące, przez polskie pieśni narodowe, które na nowo przywróciły śpiew ludowy na Szląsku, przez szkołę, przez każdego ucznia polskiego, przychodzącego na wakacye do domu, przez upór Niemców, którzy, im stają się przeciw Polakom hardziejsi i zarozumialsi, tem więcej hartują ducha ludu polskiego. Używając historycznej paraleli możemy rzec, że polski lud na Szląsku znajduje się w tym stanie, co lud Izraelski, gdy wyszedł z niewoli egipskiej i ciągnął puszczą do ojczystej ziemi. Było tam wielu („I szemrało wszystko zgromadzenie synów Izraelskich“), co szemrali, byli niezadowoleni, zarzucali Mojżeszowi, że prowadzi lud na zgubę, chcieli wrócić i biadali, jak dobrze było wszystkim przy garncach egipskich. Ale to pochodu nie powstrzymało, tylko go przedłużyło. A czyż mógł lud on wrócić do