wrażeniami, gotowej z luku strzelać do aktorów na scenie, biorąc ułudę za rzeczywistość, jak się to działo według opowiadań Imć pana Paska podczas publicznego widowiska, na którem wystawiano tryumf Francuzów nad Austryakami. Ludzie różnego stanu i różnej fantazyi, jak mówi wspomniany świadek, przypatrywali się owym dziwom na scenie, a kiedy przyszło do pojmania cesarza austryackiego, ze strony widzów zaczęło się domagać głośno jego śmierci. Ktoś krzyknął z tłumu: „Jeśli wy go nie zabijecie, to ja go zabiję!...“ a nie czekając rezultatu, porwał się do łuku, nałożył strzałę, i jak utnie pana cesarza w bok, to aż drugim bokiem żelazo wyleciało. Drudzy Polacy także do łuków, kiedy wezmą szyć w ową kupę, naszpikowano Francuzów dużo, a nawet i tego, co siedział w osobie króla postrzelono na ostatek w głowę, aż z majestatu spadł pod ławę i z innymi Francuzami uciekł“...
Pokazuje się, że nie bardzo bezpieczną rzeczą było podraźnić zasilnie wrażliwość ówczesnych widzów, którzy mieli już w w sobie zarodki usposobienia i gustów dzisiejszej publiczności, mniej smakowali w poważnym dramacie, a więcej w wesołej krotochwili, pragnęli dobrej zabawy i dowcipu, zamiast wzruszeń głębokich, łatwiej poznawali się na rubasznym koncepcie, niż na subtelnościach wszelakich. I już wówczas więcej powodzenia i liczniejszych zwolenników miała choćby najzwyklejsza farsa od wzniosłej tragedyi, a olśniewająca wystawa od samej sztuki.
Jeżeli pomimo wielu danych nie rozwinął się u nas oryginalny dramat, to powinna była w o wiele przyjaźniejszych warunkach rozwinąć się oryginalna swojska komedya; składało się na nią dużo dodatnich motywów. Było żywiołu sporo w typach, w stosunkach, w życiu prywatnem i publicznem, w usposobieniu społeczeństwa, które zawsze miało
Strona:Franciszek Zabłocki.djvu/06
Ta strona została przepisana.