szy stwierdziła swą dojrzalszą istność i przekonała o tak bardzo spóźnionej racyi swojego bytu.
Niezaprzeczenie warto się bliżej przypatrzeć tej zajmującej postaci, względem której i społeczeństwo, i historya literatury, i krytyka, i teatr poczuwać się muszą do winy obojętnego zapomnienia za życia i po zgonie, do pokrzywdzenia zasług pisarza i jego twórczości, do niespłaconego długu względem jego pamięci.
Jest to nieszczęśliwy los mniejszych talentów, które poprzedzają większych swoich następców, że najczęściej przechodzą w oczach potomności albo niedostrzeżone, albo nieocenione należycie, chociaż torują swojemi śladami drogę nową i wskazują niejako odkryte kierunki dla przyszłej twórczości.
Tak przed Mickiewiczem szedł Brodziński, budzący świt romantyzmu w naszej poezyi, Brodzińskiego wyprzedzał Reklewski do źródła prawdziwej, swojskiej sielanki ludowej; tak i przed ojcem komedyi polskiej, przed Fredrą postępował Zabłocki. Powiedziano o nim to, co koniecznie powiedzieć należało, że był najcelniejszym komedyopisarzem zeszłego wieku u nas i jednym z najlepszych wierszopisów z rzędu tych, którzy ten kunszt rymotwórczy uprawiali; ale na tej ogólnikowej pochwale prawie całkiem poprzestano, nie zajmując się obszerniej ani autorem, ani jego dziełami. I w tem właśnie krzywda, jaką zrobiono Zabłockiemu. Nieszczęście wprawdzie chciało, aby po człowieku takich zasług, takiego talentu i takiego rozgłosu w swoim czasie, pozostało tak mało materyału do obszerniejszej biografii dla nowoczesnego krytyka, że kiedy przychodzi chęć odtworzyć tę postać, złożyć jej fizyognomię duchową, przystawić ją do swego tła właściwego i zbadać gruntownie, to prawie niema z czego to zrobić. Zna się tak mało życia,
Strona:Franciszek Zabłocki.djvu/09
Ta strona została przepisana.