Strona:Franciszek Zabłocki.djvu/27

Ta strona została przepisana.

żadnego nie nadesłał. Nic w tem dziwnego; w przytoczonym liście był ustęp, który to niejako zapowiadał i z góry tłómaczył.
„O sobie nic nie mam donieść, jak tylko, że jestem dość zdrów w stosunku do lat 66 wieku mojego. Zredukowałem się zupełnie do pełnienia obowiązków moich, ile mogę, których przecież, choć nie najważniejszych, zaczynam czuć ciężar. — Wyszedł u nas dekret ściągający się do dziesięcin, którego skutkiem będzie zmniejszenie intrat duchownych ut 6 : 2. Kto miał 6.000, będzie miał 2.000...“
Jest coś przykrego w tej jedynej skardze, jaka mu się z pod pióra wymyka; wydziedziczony syn Apolina, który całe życie gardził mamoną, skarży się teraz na umniejszenie dziesięciny, i gdybyśmy zkądinąd nie wiedzieli, że tej dziesięciny od ubogich swoich parafian nigdy nie brał, a że mu tej jedynie na spłacenie pozostałych długów potrzeba było, musielibyśmy bardziej ubolewać nad zmianą nie tylko usposobienia, ale i charakteru jego.
Co jeszcze o nim powiedzieć pozostaje w życiorysie, o tyle o ile dokładnym i wyczerpującym, brzmi tak: W dniu 10-go września roku 1821 siedemdziesięcioletni starzec umiera z największą spokojnością po krótkiej chorobie. Przed śmiercią pisma swoje poprawione i resztę prac nigdy nie drukowanych składa na ręce swojego kolatora, ks. Czartoryskiego. Na schyłku życia wraca mu myśl i troska komedyopisarza o dzieła, które — „będzie to ku naganie; czy ku mojej sławie?“ — radby jako jedyną po sobie spuściznę zostawić społeczeństwu i literaturze.
Umiera cicho, tak cicho, że o jego śmierci dopiero w jakieś siedm miesięcy później odzywa się pierwsze echo żałobne w nekrologu, który d. 15 kwietnia 1822 roku zamieszczają żartobliwe zawsze, ten raz poważne i zasmucone „Wiadomości brukowe“, oddając należną cześć i uznanie pamięci pisarza, który w rodzaju dramatyki komicznej