i komedyi, w którychby nie występował Fircyk; nie mógł go zaćmić późniejszy Szarmancki Niemcewicza z „Powrotu posła“.
Zrozumialej, dzisiejszym językiem mówiąc, przystawała ta nazwa złotej młodzieży zeszłego wieku, elegantom i modnisiom, których cała głowa miała wartość samej... peruki, a życie było błyskotliwe jak guzy u kamizelki, i puste, jak ich kieszeń najczęściej po zgraniu się w karty. Ten rodzaj ptaków niebieskich, w których było coś z kawki, wróbla i papugi, zmieniał tylko piórka w naszej strefie, ale przez sto lat nie wyginął i jako typ przechował się po nasze czasy. I dlatego może ze wszystkich figur Zabłockiego, Fircyk w swojej istocie, rdzennie typowy egzemplarz towarzyskich pasorzyłów, wymuskanych błazenków salonowych i społecznych darmozjadów jest jeszcze najwięcej pokrewnym naszych czasów, najłatwiej zrozumiałym i jedynym z tej całej galeryi niewyrodzonym typem. Przebrać go w galowy strój dzisiejszych gogów, a będzie w swoim żywiole i na swojem miejscu...
W „Zabobonniku“ wychłostał Zabłocki przesąd i obskurantyzm zacofania; w „Fircyku“ nowatorstwo, moralną płytkość i nicość charakterów. Już w „Żółtej szlafmycy“ bardzo ostro napiętnował indyferentyzm tych ichmościów, którzy cudzoziemszczyzną przejęci, powiększyli klasę społecznych nieużytków. Kiedy bohater sztuki Czesław wyznaje Fircykowi, że został malkontentem, odsunął się od spraw publicznych, bo mu się w kraju wszystko nie podoba, ten woła:
Arwan tam dyablu swój kraj! skoro ja się bawię,
Piję, jem, byle przeżyć... a co po nas potem
Tam będzie, nigdy moim nie było kłopotem.