szy różni się od swego pierwowzoru, pod względem kochliwości, ale tu w swoich amorach do Klary, w swojej afektacyi miłosnej i przesadnych oświadczynach przypomina nam chwilami kogoś, z którym ma również pewne pokrewieństwo, z Fircykiem w zalotach, gdy przestrojony na ton czułości, oświadcza się podstolinie z tą samą górnolotnością stylu, a płytkością serca.
Jeżeli nie dość jasnym z pochodzenia, z pozycyi swojej przy cześniku wydaje się nam Papkin w „Zemście“, to prawdopodobnie dlatego właśnie, że jest figurą więcej ze sceny, niż z życia i bezpośredniej obserwacyi wziętą, że ją Fredro raczej z kopii gotowej, niż z żywego oryginału tworzył.
A teraz, czy dla tych analogicznych motywów w pomyśle, w sytuacyach, w osobach, należy „Zemstę“ nazwać plagiatem?... zaprzeczyć jej oryginalności?... procesować autora o prawo pierwszeństwa? Uchowaj Boże! Fredro jest za wielkim talentem, aby miał zapożyczać się u innych, za wielkim mistrzem, aby kopiował cudze dzieło, zanadto oryginalnym, aby miał być ślepym naśladowcą. Nie mniej przypuścić trzeba, że, jak się raz powiedziało, twórcza wyobraźnia poety zapłodniła się tematem Zabłockiego, ale subtelniejszy talent, smak bardziej wyrafinowany, większa technika pisarska złożyły się na obrobienie przetrawionego pomysłu w nowej, kunsztowniejszej formie, na powikłanie zręczniejsze intrygi, na pogodniejszy koloryt i większy ład w kompozycyi, wreszcie na szlachetniejszy motyw, który w imię tradycyjnej gościnności każe cześnikowi zwalczyć swą namiętną i porywczą naturę na widok nieprzyjaciela w progach własnego domu.
Tak — „Zemsta“, jako dzieło sceniczne jest artystycznie wyższą od „Sarmatyzmu“ i od wszystkich komedyj
Strona:Franciszek Zabłocki.djvu/69
Ta strona została przepisana.