Król (do Gawła): Panie, racz na tron wstąpić, racz panować godnie!
Wieńczyć cnoty poczciwych, złych wytępiać zbrodnie!
Gaweł: Znaszże mnie waszmość? — Gawła, rolnika z rzemiosła?
Gdzież mój łeb do korony, lub tam coś do krzesła!
Barasz (n. s.): Trzeba go poprzeć!
Król: Darmo wymawiasz się, panie!
Ja moje, — to całego narodu żądanie.
Gaweł: Gdyby też tam i cały świat z wami był w zmowie,
Że Gaweł dał drwić z siebie, nikt tego nie powie.
Barasz: Ale tak w samej rzeczy, dla ciebie korona
Wspólną wolą narodu z królem uchwalona.
Gaweł: Ale czy też w tem prawdy jest choć odrobina?
Barasz: Darmo, tym się zwyczajem rządzi ta kraina,
Że wszyscy po kolei, któremu rozkażą,
Jeden po drugim na tron i włażą, i złażą.
Teraz kolej na ciebie.
Gaweł: Więc i ja za czasem
Mam pójść znowu do roli i być skotopasem?
Barasz: Co za prostak!... gdyby też chwila panowania!
Pomyśl, co to jest: każdy królowi się kłania.
Gaweł: Dobrze to, lecz nim dojdę do tronu wierzchołka,
Naprzykład, pośliznę się, dam na dół koziołka,
I lecąc z tak wysoka, kręgi sobie zbiję
Cóż lepsza: czy lew zdechły, czy mucha, gdy żyje?
Barasz: Cnota cię na tron wsadzi i utrzyma ręczę.
Gaweł: Wolałbym jednak, żeby ten tron miał poręcze.
Barasz: Jest i to.
Gaweł Skoro tak jest, doświadczyć nie wadzi,
Lecz, abym tak wysoko wlazł, któż mnie podsadzi?
Król (zdejmując koronę): Najpierw tą koroną z głowy mojej zdjętą,
Pozwól panie uwieńczyć głowę twoją świętą.
Gaweł: Łeb mój święty?... rad temu i z serca i z duszy —
Ale mi waćpan nie tak ciśnij ją na uszy!
Król: Przyjmij do rąk to berło, znak królewskiej władze.
Gaweł: Musi być dobre złoto, czuję go po wadze.
Barasz (kładąc nań paludament): Jak ten płaszcz, trudy kraju nieś swemi ramiony.
Gaweł: Jak żyję, takem śmiesznie nie był ustrojony!
Mój Baraszu, zda mi się, że my gramy w karty.
Jakaż to gra?
Strona:Franciszek Zabłocki.djvu/78
Ta strona została przepisana.