Strona:Franciszek Zabłocki.djvu/79

Ta strona została przepisana.

Barasz: Gra w króla.
Król: Cóż to są za żarty!
Na tron, zaraz mi na tron!
Gaweł (laząc na tron): Cóż to za hałaśnik!...
Czy chcesz, żebym miał zręczność taką, jak zapaśnik?
Wszakże widzisz, że lazę, jak mogę najraźniej,
Ale żebym kark skręcił dla twojej przyjaźni,
Za wszystkie w świecie berła, dla żadnej przyczyny,
Żadnego włoska z mojej nie dałbym czupryny.
(Wlazłszy na tron.)
Otożem Bogu chwała i na majestacie!

Pogodziwszy się ze swoim losem, ów król mimo woli zaczyna się zastanawiać przedewszystkiem nad tem, jak najlepiej ma swoje stanowisko wyzyskać, jak sobie urządzić życie najwygodniej, aby mu się przynajmniej to królowanie opłaciło, i monologuje w ten sposób:

Będę sobie na tronie siedział w tej kolebce,
Obstąpią mnie dworzanie, zazwyczaj pochlebce,
Po obu stronach w liczne rozstawieni szyki,
Prości, jakby na urząd wyciosane tyki —
Będą się zawsze we mnie wpatrywać jak w tęczę,
Lecz ja, żebym z nich widział którego — nie ręczę.
No, jak dotąd pożytki panowania widzę,
Lecz kiedy czasem przyjdzie mówić, a pobrydzę?...
Nie uczyłem się nigdy, same pustki w głowie!
Ej... skoro król co powie, zawsze dobrze powie.
Prawdziwie, kiedy zważam królów przywileje,
Z radości, żem monarcha, ledwie nie szaleję!...

Dla tych aluzyj i złośliwych przycinków w sztuce komedya zdawała się niemożliwą do grania w Warszawie wobec Stanisława Augusta; Brodziński za przykładem Dmuszewskiego wątpił, aby ją kiedykolwiek wystawiono na scenie; tymczasem według wzmianki Wojciecha Bogusławskiego w życiorysie jednego z najcelniejszych artystów tej epoki, na pewno wnioskować można, że „Król w kraju roskoszy“