być może. — Jeżeli nam się tu godzi wspomnieć o Cherubinim, jako o kościelnym kompozytorze, to zaiste, że jego utwory jako takie, od wszystkiego co współcześnie gdziekolwiek indziej się pojawiło, wyższe o całe niebo. — Co do instrumentacyi Méhul godzien wspomnienia. Sławną jest szkoła skrzypków, którzy powołani przez Viottego[1] w Rodem,[2] Kreutzerze,[3] Baillocie[4] i Lafoncie świetnie ją charakteryzują.
Wspomnijmy jeszcze o operze narodowej francuzkiej, w której znakomitych dokonano rzeczy. Rozwijała się ona sama w właściwym sobie kierunku, który stanowi rozdział osobny. — Tu najznakomitsze są imiona: Grétry,[5] Dalayrac,[6]Philidor,[7] Monsigny,[8] Isouard;[9] z nowszych czasów Méhul i Boieldieu.[10]
W ostatnim czasie Mozart nie znalazł następców, którzyby operę dźwignęli do jego wysokości. — Wprawdzie dążono w jego kierunku, ale w obec jego wszechstronności, pozostali czysto niemieckiemi, i znowu wygórowała u nich melodya ze szkodą wielkiej opery. — Tu zajmują miejsce: Piotr v. Winter[11] (1754—1825) i jego arcydzieło: „Przerwane święto ofiarne“ następnie Józef Weigl[12] (1764—1846) i jego „Rodzina szwajcarska“, wreszcie jako śpiewak ballad bardzo ceniony Zumsteeg[13] (1760—1802) i opera jego „Wyspa duchów“. — Jak pierwej włoska, tak teraz z końcem ośmnastego wieku francuzka