pliwej autentyczności, nie znajdziemy w jego sztuce.
Muzyka ta o przedziwnej, południowej jakby lekkości, nurzająca się w swoistej, przejrzystej głębi bezwzględnej, formalnej doskonałości, zdaje się jednak cyzelowana w twardym, nierdzewiejącym kruszczu. Proces twórczy Mozarta odbywał się niejako poza sferą bezpośredniego wewnętrznego przeżycia. Na wzór Benvenuta Celliniego, który z równą radością odlewał swego „Perseusza“ jak rzeźbił złoty puhar dla mecenasa papieża, — zdawałoby się, że i Mozart, trzymając dzieło swe w ręku, przed uśmiechniętemi w twórczej radości oczami, modelował je pieczołowicie a krytycznie, nadając ostateczny, niewątpliwy kształt — czy to była symfonja, „Wesele Figara“, czy tylko drobna piosenka — zawsze równie doskonały.
W tym „objektywnym“ niejako stosunku artysty do swego dzieła kryje się tajemnica
Strona:Fryderyk Chopin.djvu/23
Ta strona została uwierzytelniona.