Ta strona została uwierzytelniona.
Fryderyk Chopin spoglądał w stronę wielkiego samotnika Beethovena z szacunkiem wprawdzie, z pewnym jednak niepokojem i niedwuznacznym chłodem. Roberta Schumanna, tkliwego „wiecznego młodzieńca“ („Der ewige Jüngling“ — jak go nazwał Nietsche), traktował — niewdzięcznik! — z wyraźną niechęcią i pańskim, nieco wzgardliwym gestem. Mozarta podziwiał i wielbił[1] przez całe życie.
Oto muzyczny „futurysta“ epoki romantyzmu (był nim bowiem w samej rzeczy,
- ↑ Bacha również! Jednak nie znalazłoby się chyba dwóch muzyków o najskrajniej nawet różniących się przekonaniach, którzyby pod tym względem nie byli ze sobą w zgodzie.