poduszkami, wyłażącą ze środka wyściółką, otartem złoceniem, połamane i spękane, niech tęsknią do domu! Precz! Na wszystkie świata strony chciał je rozprószyć, by tego żadna już ręka zgromadzić napowrót nie mogła.
Zaczęto nakoniec licytację w przepełnionej chaotycznie sali.
Ustawiono w poprzek długi stół, sprzedający zajął miejsce i zaczął wywoływać. U stołu siedzieli pisarze i notowali wszystko, a obok nich rozparł się Melchior Sinclaire, postawiwszy przy sobie baryłkę wódki.
W drugim końcu sali, w sieni i w podwórzu, tłoczyli się kupujący.
Rozgwar panował wesoły, wybuchały śmiechy, padały oferty i licytacja toczyła się żywo. Melchior Sinclaire siedział przy baryłce, jedynej własności swojej, napół pijany, na pół oszalały z włosami zjeżonemi wokół czerwonej twarzy, a zakrwawione oczy biegały groźnie. Wykrzykiwał i śmiał się, jakby w najlepszym humorze, a każdego, kto złożył dobrą ofertę, wołał do siebie i częstował wódką.
Widział go też Gösta wmieszany w ciżbę, ale unikał zbliżenia. Widok to był niesamowity, a serce go ściskało w przeczuciu nieszczęścia.
Dziwiło go, że nigdzie nie dostrzega matki Marjanny i wkońcu ruszył bezwiednie na poszukiwanie, jakby pchnięty nakazem losu.
Minął dużo drzwi zanim ją znalazł. Mocny władca Björne był niecierpliwy, nie znosił żalów ni łez kobiecych. Znudziło go szlochanie żony, opłakującej ruinę domu. Wściekły, że rozpacza nad bielizną, kiedy straciła nierównie więcej, bo samą córkę i ścigał ją, zacisnąwszy pięści, po całym domu, aż do kuchni, aż do śpiżarni.
Nie mogąc dotrzeć dalej, poprzestał na tem, bo widział, że siedzi pod schodami czekając bicia, czy nawet śmierci. Zostawił ją tam zamknął, a klucz schował do kieszeni. Nie mogła zginąć, z głodu, więc postanowił, że tu czekać ma końca licytacji. Miał teraz spokój, nie draźniła mu już uszu skargami.
Zamknięta w śpiżarni, wylazła po czemś, wysoko, do małego okienka pod powałą i zobaczyła twarz Gösty,
Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/111
Ta strona została przepisana.