Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/115

Ta strona została przepisana.

chce zakupić Björne, wraz z inwentarzem żywym i martwym. Inni zań licytują, on zaś siedzi przyczajony w kątku, bo taki jest układ, że dopiero po licytacji wylezie na światło dzienne, jako pan wszystkiego.
— Dam ci kieliszek za fatygę, ale powiedz, kto to taki!
Sintram ujął kieliszek, ale zanim dał odpowiedź, cofnął się o kilka kroków.
— Podobno proboszcz z Brobów, braciszku!
Melchior Sinclaire miał lepszych od proboszcza przyjaciół. Od całych lat wiedli ze sobą spory. Krążyły wieści, że Melchior czatował nieraz w ciemku, po drogach i wracający proboszcz dostawał niezłe cięgi kijem, z rąk właściciela Björne, który go zwał łupieżcą chłopów i skąpcem.
Sintram odstapił przezornie wstecz, ale nie całkiem uszedł zemście Melchiora, bowiem dostał w czoło kieliszkiem, a beczułka ciśnięta pod nogi omal nie go obaliła na ziemię. Potem jednak nastąpiło coś, co serce jego jeszcze długo radowało.
— Proboszcz z Brobów chce posiąść moje Björne? — zaryczał Sinelaire. — A wy stoicie tu i wyłapujecie dlań jedno po drugiem? Wstydźcie się, psy wściekłe!
Chwycił lichtarz i kałamarz i cisnął w tłum. Cała gorycz serca wyzwoliła się teraz. Wygrażał kupującym pięściami, wył i ciskał w nich wszystkiem, co miał pod ręką. Kieliszki i butelki od wódki zawirowały w powietrzu.
— Licytacja skończona! — ryczał. — Jak długo żyję nie dostanie w pazury proboszcz mego Björne! Precz! Wynoście się wszyscy! Nauczę was, co znaczy kupować dla proboszcza z Brobów!
Przyskoczył do sprzedającego i pisarzy, oni zaś uciekli, obalając w pośpiechu stół, a Melchior zaczął miotać się, jak szalony w ciżbie.
Nastało zamieszanie wielkie. Paręset ludzi cisnęło się w popłochu do drzwi, ze strachu przed jednym, oszalałym Melchiorem. Stał teraz w miejscu powtarzające grzmiąco:
— Precz! Precz!
Miotał obelgi i kręcił nad głową stołkiem, niby maczugą bojową.