Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/128

Ta strona została przepisana.


O MŁODEJ HRABINIE.

Młoda hrabina sypiała do dziesiątej i chciała mieć codziennie świeże pieczywo do śniadania. Młoda hrabina haftowała i czytała wiersze. Nie znała się na kuchni ni krosnach. Była ona rozpieszczonym dzieckiem.
Promienie jej wesołości oblewały wszystkich światłem. Wybaczano jej długi sen i świeże pieczywo, gdyż była wprost rozrzutna w dobrych czynach, a uprzejma dla każdego.
Ojciec młodej hrabiny, szlachcic szwedzki, spędził całe życie we Włoszech, ulegając czarowi kraju i jego pięknych kobiet. Hrabia Henryk Dohna poznał podczas podróży córki owego szlachcica i przywiózł sobie jednę z nich do domu na żonę.
Z dawien dawna mówiła tylko po szwedzku i była tak źle wychowana, że lubiła wszystko, co szwedzkie, oraz czuła się doskonale w kraju nieźdwiedzi. Namiętnie lubiła taniec i wszystkie rozrywki zwyczajne na wybrzeżach Löffenu, jakby tu przyszła na świat. Jednego jej tylko brakło — nie umiała być hrabiną. Młodej hrabinie brakowało całkiem sztywności i pogardliwego dostojeństwa.
Starsi zwłaszcza panowie zachwycali się nią niezmiernie i mieli do niej słabość. Ile razy była na balu zawsze mawiali do swych żon, sędzia z Munkerudu, dziekan z Bro, Melchior Sinclaire, lub kapitan z Vergi i to w największem zaufaniu, że gdyby napotkali hrabinę jakieś czterdzieści lat temu, to.
— Ach, w czasach tych nie było jej jeszcze na świecie! — odpowiadały starsze panie, a ujrzawszy hrabinę, czyniły jej żartobliwe wymówki, że im odbiera serca mężów.