Wymierzała na łokcie rozmiary izby i chodzące liczyła je. Potem łokcie przerachowywała na węzły, a węzły na mile.
Długą i przykrą wydała jej się ta droga, a jednak spoczywać nie chciała. Brodziła po głębokich zaspach, słyszała poszum wiekuistych lasów, nocowała w kurnych chatach fińskich i szałasach węglarzy. Często też, nie napotkawszy ludzkich osiedli, musiała łamać gałęzie na legowisko i spać między korzeniami obalonej jedli.
Nakoniec dotarła do celu, przebyła trzydzieści mil, las się rozwarł, zobaczyła budynki na śniegu, posłyszała szum wodospadu i ten znany dźwięk powiedział jej że jest w domu.
Ujrzała ją matka, a widząc, że jest jak chciała tego sama, żebraczką, ruszyła naprzeciw córki...
Doszedłszy w myślach do tego punktu, podniosła majorowa głowę, obejrzała się, spostrzegła zamknięte drzwi i uświadomiła sobie, gdzie jest.
Zadała sobie pytanie, czy to początki obłędu i usiadła dumać i wypoczywać. Za chwilę jednak ruszyła dalej, licząc łokcie, węzły, mile, nocując w chatach i nie dając sobie spocząć po całych dniach, aż przebędzie owych trzydzieści mil. Przez cały niemal czas pobytu w więzieniu nie spała.
Przybyłe kobiety spozierały ze strachem na majorową. Hrabina nie zapomni już tego widoku i nieraz obudzi się w nocy, zapłakana, jęcząc i zawodząc żałośnie.
Straszne zaszły zmiany w starej kobiecie. Włosy jej zrzedły, a cienkie kosmyki zastąpiły dawne warkocze. Twarz jej zapadła i nabrała ostrego wyrazu, odzież była brudna i poszarpana. Mimoto nie opuściły jej cechy wielkiej damy, tak, że budziła nie litość, lecz szacunek.
Hrabinę uderzyły ponad wszystko oczy zapadłe i jakby ku wnętrzu zwrócone, nie pozbawione jeszcze przytomności. Ale rychło mogły zajść mgłą szaleństwa i nie było wykluczone, że majorowa rzuci się za chwilę na obie kobiety z rękami i paznokciami.
Stały przez pewien czas, czekając, aż majorowa zatrzymała się nagle przed hrabiną i spojrzała na nią surowo. Hrabina cofnęła się i chwyciła za ramię panią Scharling.
Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/134
Ta strona została przepisana.