Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/137

Ta strona została przepisana.

Poszła na swoje miejsce, gorzko dumając o rezydentach. Przybyli tu z puzonem i skrzypcami i grają aż do pęknięcia strun, nie myśląc o tem, że uwięziona to słyszy. Przybyli tańczyć aż do podarcia trzewików, niebaczni, że dobrodziejka ich widzi cienie obdarowanych, co przemykają przez zapocone szyby! Ach, jakiż ten świat marny i brzydki! Niedole i oschłość serca przysłoniły duszę młodej kobiety!
Po chwili zbliżył się Gösta i poprosił ją do tańca.
Powiedziała: Nie! Poprostu nie!
— Pani hrabina nie chce tańczyć ze mną? — spytał zapłoniony.,
— Ani z panem tańczyć nie będę, ani z żadnym kawalerem! — odparła.
— Czyż niegodni jesteśmy tego zaszczytu?
— To nie zaszczyt, panie Berling! Nie sprawia mi jednak przyjemności taniec z ludźmi, którzy zapomnieli obowiązku wdzięczności.
Gösta obrócił się na obcasie i odszedł nim skończyła.
Wiele osób słyszało te słowa i wszyscy przyznali słuszność hrabinie. Niewdzięczność i obojętność kawalerów wywoływały zdawna oburzenie ogółu.
Tego wieczoru był Gösta niebezpieczniejszy od dzikiego zwierza. Od kiedy nie zastał, za powrotem z polowania, Marjanny, nosił w sercu krwawiącą ranę. Radby był dziś skrzywdzić kogoś brutalnie i szerzyć cierpienie i ból wokół.
Jeśli chce, stanie się zadość jej woli, pomyślał, ale nie będę jej szczędził. Hrabina lubi porywanie, niechże ma tedy uciechę. Göście była na rękę awantura, Wszakże już przez tydzień opłakiwał utratę kobiety! Aż nadto żałoby! Przywołał Baerencreutza, Chrystjana Bergha, oraz nieleniwego do przygód kuma Kristoffera i zaczęli wszyscy radzić, jakby wziąć pomstę za dotknięty honor rezydentów.
Zabawa dobiegła końca. Długi szereg sań zajechał pod dwór. Panowie wdziali futra, a damy szukały rozpaczliwie okryć, w chaosie szatni.
Hrabinie pilno było opuścić przykry bal więc wyprzedziła inne kobiety. Właśnie stała na środku pokoju,