Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/140

Ta strona została przepisana.

Za chwilę szeptał hrabinie:
— Czyż nie cudna to jazda? Czyż nie królewska? Za Löffenem jest wenerskie jezioro, poza niem morze. Wszędzie bezkres równi, siny lód, a dalej jeszcze świat pełen blasków. Grzmi lód i pęka, za nami wrzaski pogoni, z nieba spadają gwiazdy, brzęczą janczary... Naprzód! Naprzód! Wszakże miło pani jechać tak ze mną, hrabino?
Puścił ją, ona go zaś odepchnęła.
Za moment padł jej do nóg.
— Jestem nędznik! Ale czemuż draźniłaś mnie, hrabino? Byłaś tak pyszna i sądziłaś, że cię ręka rezydencka dosięgnąć nie zdoła. Wszystko panią kocha, ziemia i niebo. Czemuż obciążałaś jeszcze kamieniem tego, kim ziemia i niebo gardzi?
Ujął jej rękę i przyłożył sobie do twarzy.
— Ach! — powiedział. — Gdybyś pani wiedziała, co znaczy czuć się wyklętym! Takiemu całkiem wszystko jedno, co czyni.
W tej chwili zauważył, że ma obnażone ręce, dobył więc wielkich, futrzanych rękawic i nałożył jej. Uspokoiło go to, usiadł jak najdalej mógł i powiedział:
— Proszę się nie bać, pani hrabino. Spojrz sama i przekonaj się dokąd jedziemy. Zrozumie pani zaraz, że niema mowy o żadnem niebezpieczeństwie.
Była dotąd niemal bezprzytomna ze strachu, ale w tej chwili spostrzegła, że jadą po lodzie, a niedługo zaczął wdzierać się zadyszany Don Juan na wzgórze w Borg. W końcu stanęli u podjazdu pałacu i pomogli hrabinie wysiąść.
Spostrzegłszy służbę, oprzytomniała i opanowała się.
— Weź konia Andersen! — powiedziała. — Pa mowie odwieźli mnie do domu, ale zapewne zechcą wstąpić na chwilę. Hrabia zaraz nadjedzie.
— Służymy pani hrabinie! — powiedział Gösta i wysiadł zaraz. Baerencreutz rzucił bez namysłu lejce służącemu. Hrabina poszła przodem i wprowadziła gości, źle maskując radość swą z pochwycenia kawalerów w pułapkę.
Pewną była, że zawahają się przed ewentualnością spotkania z jej mężem. A więc nie wiedzieli, jak jest