— Drogi hrabio — odparł Gösta z uśmiechem. — Czyż ręka taka jak moja nadaje się do całowania przez młodą damę? Wczoraj dopiero splamiła się farbą łosia, jutro będzie może czarna po jakiejś bijatyce z węglarzem. Hrabia wygłosił wyrok szlachetny i wspaniałomyślny!
Jest mi to dostateczną nagrodą! Chodź Baerencreutz!
Hrabia zastąpił mu drogę.
— Nie odchodź! — powiedział. — Żona moja winna mi posłuszeństwo. Chcę, by się dowiedziała, do czego prowadzi czyn samowolny.
Gösta stał niepewny, a hrabina pobladła, ale nie ruszała się z miejsca.
— Idź! — powiedział jej.
— Nie mogę, Henryku!
— Możesz! — oświadczył twardo. — Możesz napewne! Ale może też chcesz mnie zmusić, bym się pojedynkował z człowiekiem, którego przez kaprys znosić nie chcesz. Uczynię to, niezawodnie, jeśli odmówisz zadośćuczynienia. Kobiety lubią, by się z ich powodu zabijali mężczyźni. Nie chce pani hrabina naprawić błędu? doskonale, stanę do pojedynku i za parę godzin przyniosą ci krwawe moje zwłoki.
Przeszyła go długiem, badawczem spojrzeniem i zrozumiała jasno, że jest bezdennie głupi, tchórzliwy, nadęty pychą i próżnością, słowem najmarniejszy pod słońcem człowiek.
— Bądź spokojny! — odparła lodowato. — Uczynię co chcesz!
Teraz atoli Gösta oburzył się.
— Nie wolno pani tego czynić! — zawołał. — Jesteś pani słabem jeno dzieckiem... dusza pani tak czysta... jakże mogłabyś całować ręce moje? Nie zbliżę się już do pani, przynoszę bowiem śmierć i zniszczenie wszystkiemu, co dobre i niewinne. Proszę, nie dotykaj mnie pani, boję się, jak ogień wody... Proszę, nie czyń pani tego!
Założył ręce na plecy.
— To mi nie zaszkodzi, panie Berling! Teraz już mi jest wszystko jedno! Proszę o przebaczenie i racz pan pozwolić, bym ucałowała twe ręce!
Gösta trzymał dalej ręce na plecach, rozglądał się po sali i przemykał ku drzwiom.
Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/144
Ta strona została przepisana.