Jednego dnia urządziła podwieczorek w apartamentach: dworskich sztokholmskiego zamku, nazajutrz tańczyła w Paryżu, ubrana we frak, uzbrojona w sękatą laskę, odwiedziła Napoleona w obozie, żeglowała okrętem Nelsona po błękitnem Morzu Śródziemnem, wzięła udział w kongresie wiedeńskim, a w sam dzień słynnej bitwy, ruszyła mimo wszystko, do Brukseli na bal. Wszędy, gdzie panowała radość, panowała również jej ulubienica, hrabina Märta Dohna. Czegóż nie widziała, czego nie przeżyła! Tańczyła wokoło tronów, grała w ecarte o całe księstwa i śmiała się, gdy niszczące wojny obracały Europę w perzynę.
Ile razy radość traciła chwilowo siedzibę swoją, udawała się na pewien czas do starego pałacu hrabskiego nad Löffenem. Tam też zajechała, kiedy, za czasów świętego przymierza władcy i dwory osmutnieli wielce.
W tym to wielce czasie uznała hrabina Märta za stosowne uczynić Göstę Berlinga nauczycielem syna swego. Czuła się tu dobrze, a radość nie miała chyba piękniejszego przybytku. Panował tu śpiew i zabawy, mnóstwo było żądnych przygód mężczyzn i pięknych, wesołych kobiet, nie brakło uczt i balów, przejażdżek łodziami żaglowemi po jeziorze, przy księżycu, i szlichtad przez ciemne bory, nie zbrakło też wstrząsających wydarzeń, miłości, uciech i cierpienia. Od śmierci córki, to znaczy od lat pięciu, przestała hrabina Märta bywać w Borgu, teraz przybyła jednak zobaczyć, jak żyje jej synowa pośród lasów jodłowych, zasp śnieżnych i niedźwiedzi.
Uznała za swój obowiązek przekonać się, czy głupi Henryk nie zanudził na śmierć żony i postanowiła być aniołem łagodności dla całego domu. Wiozła jaśń słońca i szczęście starannie zapakowane w czterdziestu skórzanych kufrach, wesołość była jej garderobianą, żart stangretem, a zabawa damą przyboczną.
Wbiegła na schody i została przyjęta z otwartemi ramionami. Apartamenty jej w parterze czekały w pogotowiu, toteż niebawem znalazło się tam, jedno po drugiem: wszystko: kamerdyner, garderobiana, dama do towarzystwa, czterdzieści skórzanych kufrów, trzydzieści pudeł z kapeluszami, nesesery, szale i futra. Zapanował w całym domu ruch, zamykano i otwierano
Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/177
Ta strona została przepisana.