— Jesteś złą kobietą, Märto Dohna! — zawołała. — Żadna uczciwa osoba nie powinnaby się z tobą wdawać!
Na te słowa gniew zatrząsł również hrabiną i krzyknęła:
— Wyrzucić mi precz mamzelę! Mam dość jej idjotyzmów!
— Pójdę sobie! — odparła. — Ale wpierw proszę mi zapłacić za wzięte firanki.
— Za to paskudztwo? — krzyknęła hrabina. — Za te łachmany ona chce jeszcze pieniądze? Weź sobie zpowrotem! Nie chcę patrzyć na te okropności!
Hrabina zaczęła zrywać firanki i kapy i rzuciła z pasją wielką kupę pod nogi mamzeli Marji.
Następnego dnia poprosiła młoda hrabina teściową, by się pogodziła z mamzelą Marją, ale daremnie. Wobec tego hrabina Elźbieta pojechała do starej panny, kupiła cały jej zapas firanek i zawiesiła na pierwszem piętrze.
Było to wielkiem dla mamzeli Marji zadośćuczynieniem.
Hrabina Märta czyniła zrazu przytyki do upodobania synowej w siatkowych firankach, potem jednak zamilkła. Umiała bowiem, jako osoba wysoce uzdolniona, kryć swój gniew całemi latami i przechowywać w stanie świeżym.
Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/180
Ta strona została przepisana.