Kum Kristoffer sięga na samo dno skrzyni. Dobywa starannie przechowanego uniformu, haftowanego złotem i ubiera się weń. Na głowę wdziewa zdobny piórami kapelusz i odjeżdża z Ekeby na wspaniałym, białym rumaku.
To całkiem co innego, jak siedzieć za piecem. Kum Kristoffer uczuł, że nadeszła wiosna.
Wspina się w strzemionach i zmusza konia do galopu. Dołman podszyty futrem polata z wiatrem i powiewają pióra. Odmłodniał jak ziemia, zbudził się po długim śnie zimowym. Stare złoto połyska. Pod trójgraniastym kapeluszem błyszczy dumą zuchowata twarz.
Przedziwna to jazda! Pod stopami jego wytryskają źródła i kwitną zawilce. Przelotne ptaki krzyczą i radują się jego wolnością. Cała przyroda raduje się z Kristofferem.
Jedzie wspaniały zwycięzca. Sama wiosna pędzi przodem na lotnej chmurze. Lekka i wesoła, dmie w róg, on zaś rozradowany podskakuje w siodle. A wokół kuma Kristoffera tłoczy się cały sztab na rączych koniach. Szczęście stoi za nim w strzemionach, dzieląc chwałę tej jazdy na ognistym arabczyku.
Przedziwna to, zaprawdę, jazda i przedziwny jeździec. Tuż za nim woła drozd leśny:
— Dokądże to zdążasz kumie Kristofferze? Dokądże pędzisz?
— Do Borgu! W konkury! — odpowiada.
— Nie jedź do Borgu! Nie jedź tam! Bezżenni nie mają trosk na głowie! — woła za nim drozd.
Ale on nie baczy przestrogi. Pędzi na przełaj, na łeb, na szyję, aż stanął u celu. Zeskakuje z siodła i wiodą go do hrabiny.
Wszystko dzieje się po myśli. Hrabina Märta wita go uprzejmie. Kum Kristoffer czuje, że zgodziłaby się podzielić jego słynne nazwisko i osiąść w jego zamku. Siedzi, nie mówi nic i zwleka z pokazaniem królewskiego listu. Raduje go ta zwłoka.
Rozmawiają, hrabina opowiada mu różne historje, on zaś śmieje się i podziwia wszystko. Siedzą właśnie w komnacie, gdzie hrabina Elżbieta zawiesiła siatkowe firanki mamzeli Marji. Więc mu hrabina opowiada tę historję.
Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/183
Ta strona została przepisana.