Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/199

Ta strona została przepisana.

Henryk zwrócił się ku matce.
— Cóż ty na to, mamo? — spytał. Mała jego figurka zesztywniała od dostojeństwa, a na wąskiem czole wystąpiły majestatyczne zmarszczki.
— Anna Stjärnhök — odparła hrabina Märta — ta mądra dziewczyna wiedziała dobrze, czemu opowiada Elzbiecie tę historję.
— Raczysz mnie mamo nie rozumieć! — rzekł Henryk. — Pytam, co sądzisz o tem, iż hrabina Märta Dohna starała się namówić mą siostrę, by została żoną wygnanego proboszcza?
Hrabina Märta milczała przez chwilę. Ach, jakże głupim był Henryk! Wszedł na całkiem mylny trop. Pies zaczął gonić myśliwego, puszczając wolno zająca. Ale za moment opanowała zakłopotanie.
— Drogi synu, — powiedziała wzruszając ramionami — mamy wszelkie powody rzucić zasłonę niepamięci na te wszystkie stare historje. Chodzi o to, aby uniknąć skandalu. Człowiek ten zginął prawdopodobnie ubiegłej nocy.
Powiedziała to łagodnie i złośliwie, ale nie było tam ani słowa prawdy.
— Elżbieta spała dziś długo i nie słyszała, że rozesłano ludzi na poszukiwanie za panem Göstą Berlingiem. Nie wrócił on do Ekeby i zachodzi obawa, że utonął. Lód puścił dziś rano. O, popatrzcie, burza strzaskała krę w kawałki.
Elżbieta wyjrzała. Jezioro było niemal wolne od lodu. Uczuła wstyd. Chciała ujść sprawiedliwości bożej, skłamała, jęła się obłudy i — przywdziała szatę niewinności.
Zrozpaczona padła przed mężem na kolana, a z piersi jej wyrwało wyznanie.
— Sądź mnie i odepchnij! Kochałam go! Wyrywam sobie włosy i drę suknie z rozpaczy. Wszystko mi niczem, gdy on nie żyje. Pocóż się bronić? Powiem całą prawdę. Odjęłam miłość swą mężowi i uległam pokusie niedozwolonej miłości.
Młoda desperatka legła u stóp sędziów, mówiąc im wszystko, pożądając męczeństwa i hańby. Nie mogła jeno zmusić piorunu, by spadł na jej głowę.