Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/20

Ta strona została przepisana.

na środek gościńca. Potem schyliła się, podsunęła ramię pod plecy żebraka i podniosła go. Zaniosła potem do sanek i złożyła w nich.
— Chodźno do szynku, dzika ty kocuro! — powiedziała proboszczównie. — Przekonamy się, co wyśpiewasz o tem wszystkiem!
W godzinę potem siedział żebrak na krześle ped drzwiami, w paradnej izbie gospody, przed nim zaś stała dzielna kobieta, która go wyratowała ze śniegu.
Gösta Berling patrzył na nią. Wracała z objazdu węglarni leśnych, miała usmolone ręce, glinianą fajkę w ustach, krótkie, nie podszyte futro z owczych skórek, spódnicę z pasiastego samodziału, podkute trzewiki, a za paskiem nóż w pochwie. Piękną jej, starą twarz okalały szpakowate, gładko w górę zaczesane włosy. Gösta słyszał tysiące razy opis tej postaci i zrozumiał, że ma przed sobą słynną w całej okolicy majorową z Ekeby.
Była to najpotężniejsza kobieta Wermlandji, właścicielka siedmiu hut żelaza, nawykła rozkazywać i władać. On zaś był jeno nędznym, na śmierć skazanym żebrakiem, nie posiadającym nic, każda droga była mu zbyt uciążliwa, każda izba za ciasna. Drżał na całem ciele pod wrażeniem jej spojrzenia.
Stała, patrząc na tę kupkę ludzkiej niedoli, leżącą przed nią, na czerwone, napuchłe ręce, zniszczone ciało i wspaniałą głowę, która mimo zaniedbania i upadku jaśniała dziką pięknością.
— Czy acan jesteś Gösta Berling, ten szalony proboszcz? — spytała.
Żebrak milczał.
— Ja jestem majorowa z Ekeby.
Żebrak drgnął. Złożył ręce i spojrzał na nią tęsknie. Czegoż chciała? Czy zmusić go, by żył? Wstrząsnął nim strach przed jej siłą. Już tak bliski był spokoju wieczystych lasów!
Zaczęła walkę, oświadczając, że córka proboszcza brobijskiego dostała z powrotem swe sanki i worek z mąką i że ona, majorowa, ma dlań, jak dla wielu innych, pomieszczenie w skrzydle pałacu ekebijskiego, gdzie mieszkają rezydenci. Zaofiarowała mu życie wygodne i wesołe.