Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/207

Ta strona została przepisana.

by tańczono po wszystkich wzgórzach. Na nie innego nie stać ich marnych umysłów.
Ale wodospady, strumienie, promy, rzeki, szluzy i przystanie pytają zdumione:
— Czyliż nie nadejdzie żelazo z Ekeby?
W głębi ciemnych lasów zaczynają się śmiać mielerze, wielkie głowy młotów nachylają się ku sobie i drwią, a szyby kopalniane rozdziawiają szerokie gęby, wtórując im śmiechem szyderczym.
— Czyż to słychana rzecz! Niema żelaza w Ekeby! W najlepszych hutach Wermlandji zabrakło żelaza!
Dalejże hultaje! Dalejże bezdomni i włóczędzy! Nie dozwólcie, by taka hańba spadła na Ekeby! Jest to wszakże jedyny wasz przytułek na ziemi, niezrównanie piękne miejsce, na myśl o niem łzy ronicie, idźcież tedy kawalerowie na ratunek Ekeby.
W Ekeby coprawda spoczywały młoty, ale w sześciu innych hutach szła praca raźnie, a żelaza więcej jest, niźli potrzeba.
Gósta wyruszył rozmówić się z zawiadowcami sześciu posiadłości.
Uznał, że niema co pytać o to w Högforsie, położonem nad björkseńskim potokiem, tuż przy Ekeby, tak że wpływy rządów rezydenckich oddziaływały bezpośrednio na tę miejscowość. Ruszył tedy parę mil dalej na północ i dotarł do Lötaforsu. Była to pesiadłość piękna, zaiste. Górny Löeffen rozlewał się szeroko po jednej stronie, po drugiej zaś sterczała grań Gurlity w romantycznem otoczeniu lasów, jak przystało takiej górze. Ale w kuźni nie pracowano przez cały rok z powodu zepsucia wielkiego koła rozpędowego.
— Czemuż nie doprowadzono tego do porządku? — spytał.
— Jedyny w okolicy cieśla, zdolny naprawić koło, był zajęty gdzieindziej! — odpowiedział zarządca — Nie mogliśmy przekuć ni jednego ładunku kruszcu.
— Trzeba było sprowadzić cieślę.
— Sprowadzić? Posyłaliśmy poń codziennie, ale nie miał nigdy czasu. Miał mnóstwo roboty przy naprawie altan i kręgielni w Ekeby.